[ Pobierz całość w formacie PDF ]
reakcji. Była jeszcze ładniejsza, kiedy się złościła. Miała chłodną urodę
niedostępnej księżniczki i wewnętrzny żar, zdolny rozpalić każdego mężczyznę.
Do diaska, znów pozwolił myślom zboczyć na niebezpieczne tory!
Zobaczył, że Jenny wzięła głęboki oddech i szykuje się do dłuższej
przemowy. Ciekawe, co znów ma do powiedzenia?
- Jeśli nic nie zmienisz w swoim życiu, skończysz jak pani Giraux. Tylko
w przeciwieństwie do niej, nie będziesz miał nawet pięknych wspomnień na
pociechę. Co zrobisz, gdy się zestarzejesz i nie będziesz już mógł pracować? Z
kim będziesz spędzał czas, śmiał się, rozmawiał? Jezdził na wakacje? Zostaniesz
sam jak palec.
- Nie wydaje ci się, że mam jeszcze trochę czasu, żeby o tym pomyśleć?
Jenny perorowała dalej, jakby nie słysząc.
- Nie chcesz się żenić, dobrze, poniekąd to rozumiem. Musiałbyś spotkać
kogoś, kto podobnie jak ty lubi żyć na walizkach, żeby taki związek w ogóle
miał szansę. Dlaczego odwracasz się od dziecka bliskiego ci człowieka, które
mogłoby stać się częścią twojej rodziny, dać ci opiekę i podporę na starość? Kto
się tobą zaopiekuje?
- Mam siostrę, jej dzieci - odparł niedbale, z przyjemnością patrząc, jak
Jenny coraz bardziej rozgrzewa się swoimi słowami.
Policzki jej płonęły, niebieskie oczy lśniły, pierś wznosiła się i opadała w
przyspieszonym rytmie. Nachodziła go coraz większa ochota, by ją pocałować.
- Pani Giraux też ma bratanków, a nie widziała ich od lat. Może ty
będziesz mieć więcej szczęścia...
- Masz wątpliwości, tak? A może nawet nadzieję, że to szczęście mnie
ominie? - droczył się z nią.
Jenny już chciała się odciąć, kiedy dostrzegła w jego oczach iskierki
wesołości. Zaniemówiła z oburzenia, spojrzała na niego przeciągle i spytała,
cedząc słowa:
- Słuchasz mnie czy robisz sobie żarty?
- Słucham cię i podziwiam. -I coraz bardziej cię pragnę, dodał w myślach.
- Co to znaczy?
- Do twarzy ci z tym gniewem.
Oniemiała, patrzyła na niego przez dłuższą chwilę. Potem wolno wstała
od stołu i zaczęła zbierać naczynia.
- Widzę, że nie mamy o czym mówić - powiedziała. Odwróciła się do
zlewu i znieruchomiała ze zdziwienia,
kiedy Jared chwycił ją powyżej łokcia.
- Nie uciekaj.
- Nigdzie nie uciekam. Zabieram się za zmywanie.
- Czy to znaczy, że nasza dyskusja skończona? - spytał, delikatnie
pocierając kciukiem jej ramię.
Było tak gładkie, jak przypuszczał. Mógłby przysiąc, że każdy cal jej
skóry jest równie aksamitny w dotyku, ale dałby wiele, żeby się o tym niezbicie
przekonać.
- Ty rób, co chcesz - odparła Jenny. - Ja już swoje powiedziałam.
Czyżby mu się zdawało, że jej głos dziwnie się zmienił? Odchrząknęła
nerwowo i odwróciła wzrok. Była wyraznie speszona. Chyba się nie mylił, że to
magnetyczne przyciąganie nie było jednostronne. Jak by zareagowała, gdyby
wystąpił ze śmiałą propozycją?
- No nie wiem, czy mogę robić, co chcę. Cały dzień marzę, żeby cię
pocałować, a jeszcze tego nie zrobiłem.
ROZDZIAA 6
Serce zaczęło tłuc się w piersi jak szalone. Jenny poczuła, że brak jej tchu,
każdy nerw miała napięty jak struna. Chyba się nie przesłyszała?
Oblizała nerwowo wargi, zaciskając ręce na trzymanych talerzach. Kiedy
odważyła się spojrzeć mu w oczy, zobaczyła czające się w nich pożądanie. Nie
musiała się martwić, że zrobi z siebie idiotkę. Jared pragnął ją pocałować równie
mocno, jak ona tęskniła do tego pocałunku.
- Gnębi mnie pytanie, czy mam nie oglądać się na nic i wziąć sobie ten
pocałunek, czy poczekać i zobaczyć, co ty na to? - Puścił jej ramię i wstał,
balansując chwiejnie na jednej nodze.
Jenny patrzyła na niego oniemiała. Przecież nie może mu się przyznać, że
skrycie marzyła o tym od pierwszej chwili. Jego niespodziewane wyznanie
całkiem ją oszołomiło.
Odstawiła ostrożnie naczynia na stół, omiotła troskliwym spojrzeniem
Jamie i stanęła odważnie przed Jaredem, z sercem walącym jak młotem.
Uśmiechnęła się z pozorną beztroską, próbując pokryć zdenerwowanie i
nieśmiałość.
- Cóż, jeden pocałunek to chyba nic groznego. Wprawdzie nie znamy się
za dobrze, ale oboje wiemy, czego chcemy. %7ładne z nas nie będzie żywiło
złudnych nadziei. To jeszcze nic nie znaczy, prawda? Chodzi mi o to, że ja chcę
kogoś pokochać i poślubić, a ty nie, więc to nie będzie wiodło do...
- Jenny, przestań tyle mówić.
Wziął jej głowę w obie ręce, zagłębiając palce w jedwabiste gęste włosy.
Poddała się tej delikatnej pieszczocie, rozkoszując się ciepłem jego dłoni,
bogactwem doznań, które wyzwolił jego dotyk.
Pochylił się nad nią, wpatrując w jej twarz. Chciała już poczuć jego wargi
na swoich ustach. Przekonać się, jak jej ciało zareaguje na pożądanie, które
obiecywał jego wzrok.
Jego oddech musnął jej policzek. Zamknęła oczy. Czy Jared poprzestanie
na jednym pocałunku? Myślała, że jeden wystarczy, ale teraz nie była już tego
taka pewna.
Czuła się, jakby stała na krawędzi przepaści. Ale ta przepaść nęciła ją jak
nic na świecie, chciała się w nią rzucić, chciała zaznać nieznanego, odkryć smak
pocałunku Jareda, siłę jego ramion, kiedy ją obejmie. Rozkoszować się każdą
minutą tych niezwykłych doznań...
Przeciągły dzwonek telefonu przerwał pełną oczekiwania ciszę.
Jenny otworzyła oczy, zamrugała, jakby wyrwana ze snu i cofnęła się.
- Niech sobie dzwoni - powiedział Jared.
Patrzyła na niego, wstrzymując oddech. Telefon dzwonił uporczywie.
- To może być coś ważnego - wykrztusiła i pobiegła do salonu. - Do
ciebie - oznajmiła chwilę potem, kładąc słuchawkę na stoliku przy sofie.
Serce nadal biło jej jak oszalałe, kiedy mijała go w drzwiach kuchni.
Mechanicznie skończyła sprzątać ze stołu i wzięła się za zmywanie, starając się
ignorować głos Jareda, dobiegający z pokoju.
Jednak i tak słyszała każde słowo, a także nutę rozdrażnienia, której nie
potrafił ukryć.
Telefon był od jego matki.
Jenny uśmiechnęła się pod nosem, słysząc, jak Jared broni decyzji
powrotu prosto do Nowego Orleanu, a potem zgadza się na wizytę rodziców u
siebie. Stanowczo odmówił przyjazdu do Whitney, tłumacząc to swoimi
obrażeniami. Co z kolei wywołało zrozumiałe zaniepokojenie matki o stan jego
zdrowia.
Ciekawe, czemu właściwie nie chce jechać do rodziców. Przebył
samodzielnie długą drogę z Bliskiego Wschodu, dając sobie radę z Jamie i
bagażem, więc mogłoby się wydawać, że stać go na trzygodzinną jazdę
[ Pobierz całość w formacie PDF ]