[ Pobierz całość w formacie PDF ]
chwyt tak go zaskoczył, że stracił równowagę i upadł twarzą na
ziemię. Kiedy po chwili uniosła głowę, zobaczyła, jak powoli unosi
się na łokciach. Nic nie widział, bo oczy i usta miał całkowicie
zaklejone piaskiem. Na widok jego niezgrabnych wysiłków Pam
dostała prawdziwego ataku śmiechu.
- Zaraz stłukę cię na kwaśne jabłko - wykrztusił, udając, że jest
wściekły.
Chichocząc zerwała się na równe nogi, ale Alan chytrze podciął
jej nogę, więc runęła na piasek jak długa. Zataczając się ze śmiechu
próbowała mu się wyrwać, ale przyciągnął ją do siebie i obiema
rękami przygwozdził do ziemi. Ich twarze znalazły się tak blisko,
że gdyby nie ciemność, zajrzeliby sobie w oczy. Pam usłyszała
alarmową syrenę, ale było już za pózno.
- Alan - wyszeptała.
Szczękały jej zęby, słyszała stłumione dudnienie w uszach,
a mięśnie miała napięte do niemożliwości.
- Pam - wychrypiał - nie mów mi, żebym przestał, bo będę
musiał to zrobić...
W jego głosie czuła samotność i smutek.
- Alan... - Chciała być stanowcza, ale z jej ust wydostał się
tylko żałosny pisk.
- Co? - zapytał z rezygnacją w głosie.
To już było, myślała. Przed oczami przesuwały się jej sceny
z filmu Stąd do wieczności". Do diabła z wiecznością! Tak bardzo
go pragnęła...
- Pocałuj mnie - szepnęła bez tchu.
Nawet nie drgnął. Bała się, że jej nie usłyszał, kiedy nagle
poczuła jego usta na swoich. Całował ją delikatnie, miękkimi, słod
kimi wargami tak, jakby robił to od zawsze, jakby jej twarz nie
miała dla niego żadnych tajemnic. Zadrżała z rozkoszy. Ich języki
spotkały się i zaczęły wspólny taniec, pełen dziwacznych figur:
schodzenia się, uników, rozstań i następnych spotkań.
Alan jęknął z pożądania i całował ją jeszcze mocniej, jeszcze
intensywniej. Potem zaczął zsuwać ręce w dół, po jej szyi. Jego
palce zawitały do wgłębień nad obojczykami, potem odnalazły dro
gę na południe - do twardniejących sutków, przykrytych mikrosko
pijnymi bawełnianymi trójkącikami kostiumu.
Pam przylgnęła do niego całym ciałem i wsunęła mu dłonie pod
koszulę, żeby czuć pod palcami każde drgnienie mięśni na jego
plecach. Wtedy on rozsunął kolanami jej nogi i ułożył się między
nimi jak w kołysce. Poczuła nacisk twardego członka i ciepłą wil
goć między udami. Kręciło się jej w głowie. Była gotowa na przy
jęcie go w siebie.
- Nie tutaj - wychrypiał resztką sił. - Ktoś mógłby...
Przerwała mu namiętnym pocałunkiem.
- Na plaży nie ma teraz nikogo - szepnęła i zdarła z niego
koszulÄ™. - A poza tym, to takie podniecajÄ…ce!
Potem, wzniecając tumany piasku, palcami stóp zdjęła mu szor
ty. Leżał na niej kompletnie nagi i całując ją do utraty tchu, bawił
się od niechcenia cienkimi sznurkami jej kostiumu, jakby chciał dać
do zrozumienia, że zamierza rozbierać ją długo i powoli, żeby roz-
palić ją do białości. Wiła się z rozkoszy pod jego ciężarem i nie
cierpliwymi ruchami dłoni poznawała jego ciało, miejsce po miej
scu, centymetr po centymetrze.
I wtedy oślepił ich snop światła.
- Nie ruszać się! - usłyszeli. - Policja.
Alan zesztywniał, potem podniósł głowę i osłaniając oczy dło
nią, spojrzał w górę.
- Nie mówi pan poważnie - wyjąkał, chociaż mundur, który
mężczyzna miał na sobie, nie pozostawiał nawet cienia wątpliwości,
z kim majÄ… do czynienia,
- Proszę wstać!
Pam zacisnęła powieki i przyłożyła ręce do serca tak, jakby
chciała przytrzymać je w piersiach. Kiedy po chwili otworzyła
oczy, zobaczyła Alana stojącego w świetle latarki z rękami w górze
i naprężonym członkiem.
- O, niech to! - Policjant zamrugał oczami.
- Mam nadzieję, że pozwoli mi pan znalezć spodnie! - warknął
Alan.
- Byle prędzej! Nie mogę przecież aresztować gołego faceta.
- Co!?
- To rodzinna plaża. Wszyscy zboczeńcy są bezwzględnie ści
gani. Aresztuję pana pod zarzutem obrazy moralności. - Policjant
wyciÄ…gnÄ…Å‚ kajdanki.
ROZDZIAA ÓSMY
- Jeszcze nigdy w życiu nie czułem się tak upokorzony - o-
znajmił Alan, wychodząc z miejskiego więzienia na ulicę.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]