[ Pobierz całość w formacie PDF ]
towa jestem za to głowę na pniu położyć. Quinto...
Naprawdę do tego stopnia umiesz liczyć po łacinie? zainteresował się nagle
Grzegorz.
Umiem liczyć w ośmiu językach i nie powinno cię to dziwić odparłam z naga-
ną. Nasz zawód, twój obecny, a mój były, zawsze wymagał liczenia.
W jakich?
Po polsku, po duńsku, po angielsku, po niemiecku, po włosku, po łacinie, po fran-
cusku i po rusku. Po rusku nigdy nie było mi potrzebne i sama się dziwię, że pamiętam.
Co prawda, z reguły pcha mi się nie ten język co trzeba i na przykład we Francji świet-
nie znam duński...
Nie szkodzi, podziwiam cię szczerze. Dobra, quinto...?
Quinto, co się tam działo i jak jej dopadli, żeby odrąbać tę głowę? Po kraksie była
w całości... Sexto, po cholerę mi tę głowę wetknęli, bo gdzie i kiedy, to już zgaduję. Albo
w Zgorzelcu, jak latałam za zieloną kartą, albo w Stuttgarcie, w nocy, na hotelowym par-
kingu...
Dla ostrzeżenia przerwał Grzegorz. To jedno, czego jestem pewien.
Zamilkłam na chwilę, zauważyłam, że na talerzu mam wołowinę w płatkach cień-
szych od papieru, zjadłam ją ze zdenerwowania i popiłam wyjątkowo znakomitym wi-
nem.
Słuchaj, Grzesiu zaczęłam ostrzegawczo. Ja tu nie przyjechałam po to, żebyś
mnie utuczył...
W ludożerstwo nie popadłem przerwał mi od razu, a oczy mu się śmiały i było
w nich coś takiego, że szczęście rozlazło się po mnie, sięgając aż do pięt.
Nagle przypomniały mi się inne oczy. Bez wyrazu. Zawsze jednakowe. Twarz, do
tych oczu przynależna, prezentowała rozmaite stany uczuciowe, zainteresowanie, weso-
łość, niechęć, naganę, troskę, co tam jej akurat wypadło, oczy nigdy nic. No nie, raz je-
den ujrzałam w nich jakiś rodzaj błędnego zamglenia, z czymś mi się skojarzył, nagle
pojęłam z czym i wszystko się we mnie wzdrygnęło. Wypisz wymaluj, zakochana nor-
ka! Widziałam taką w znajomej hodowli... I nawet sytuacja pasowała...
Wspomnienie trwało ułamek sekundy. Nie zniknęło zupełnie. Uczepiło się jak nieto-
perz w jaskini, słabo widoczne w ciemnym kącie i kiwające się chwiejnie. Fizyczna i na-
macalna obecność Grzegorza przysporzyła mi w tym momencie niebiańskich doznań
zgoła do wypęku.
38
No? powiedział Grzegorz, przyglądając mi się z jakimś zachłannym zaintere-
sowaniem.
Zamajaczyło mi coś tam z tobą na czele, ale za dużo by gadać nie na temat. Jedzmy
dalej na tej głowie. Na deser życzę sobie serka i nic więcej, żadnych słodyczy!
Chyba udało mi się trochę cię nie doceniać w tych dawnych czasach. Ale może
nie było okazji... Dobra, ja też uważam, że list pochodzi od niej. Czekaj, na jedno z py-
tań może odpowiemy. Jak jechałaś? Powoli, średnio...?
Nie wiem, co uważasz za średnio, ale mój samochód lubi sto czterdzieści.
Rozumiem, dogoniłam ich. Nikt normalny nie mógł przypuszczać, że do Wrocławia po-
jadę przez Aódz!
Zatem przypadek, ukartowana akcja odpada. Za to nie jest wykluczone, że spotka-
nie ciebie spowodowało decyzję zabicia tej baby.
Cóż za piramidalna pociecha!
Zdaje się, że wielu pocieszających elementów w tym interesie nie znajdziemy.
Też dobrze. Może stracę apetyt. Widzisz chyba, że odchudzać się muszę.
Idiotka. Nic nie musisz.
Idiotka... Czułość zawarta w tym słowie, pełna aprobata, wręcz miłość, popłaczę się
chyba ze wzruszenia, w słowie idiotka najczarowniejsze oświadczyny, a słyszałam to
samo wyrąbane toporem, przejeżdżające przez człowieka niczym walec drogowy, walą-
ce kafarem! Wzgarda i potępienie absolutne!
Przez człowieka...? Zaraz, chwileczkę, ostatecznie kobieta to też człowiek. Nawet jeśli
po informacji przyjdzie człowiek i przyniesie szafę oczekuje się mężczyzny, bo w ży-
ciu żadna baba szafy nie przynosiła, to jednak... Odrzućmy szafę, nie ma tak, żeby spo-
łeczeństwo latało po wsiach i miastach z szafami na plecach, człowiecze cechy kobie-
ta posiada i mahometański stosunek do niej jest zdecydowanie błędny. A w tamtej po-
przedniej idiotce był zawarty. Czego mi się ten facet w ogóle przyplątał, jak nie oczy,
to islam, nie, o rany, nie był to Arab! Niechże się od niego odczepię!
Cholera powiedziałam z irytacją, błogie uczucie rozmazując równą warstwą
po całym wnętrzu. %7łe też nie wyjęłam tego ze skrzynki od razu! Z pustej ciekawo-
ści skoczyłabym do Grójca, wielkie mecyje, pół godziny jazdy! Złapałabym babę, wiem,
gdzie stoi chrzcielnica, autentyk z trzynastego wieku. Znam ją osobiście.
Toteż dlatego przypuszczam, że z tą ofiarą ktoś pogadał. Była w szoku, mogło jej się
dużo wyrwać, powiedziała o liście do ciebie, pojawiłaś się za nimi, łatwo wnioskować, że
ich śledziłaś. Reakcja była błyskawiczna. Upieram się, że głowa ma stanowe ostrzeżenie.
Zarazem daje pewność, że już z facetką osobistego kontaktu nie nawiążesz.
Błysnęło mi natchnienie.
W takim razie wtrynili mi ten podarunek w Stuttgarcie. Nie na granicy. Istniała
szansa, że ktoś zajrzy do bagażnika, celnicy, czy ja sama, narobię krzyku, Polska o krok,
39
zacznie się rozróba. A w obcym kraju zgłupieję, postaram się opanować, nic sensow-
nego nie zrobię i pogląd, jak widać, jest słuszny. Czas... Może sprawcom potrzebny jest
czas?
Grzegorz przez chwilę przyglądał mi się z wahaniem.
To nie jest megalomania zastrzegł się. Powiedzmy, że raczej nadzieja. Gdybyś
nie była umówiona ze mną, jechałabyś dalej? Czy zawróciłabyś od razu?
Zdziwiłam się, że może mieć wątpliwości. Myślałam, że wszystkie uczucia wyłażą ze
mnie na wierzch i widać je równie dobrze, jak, na przykład, parchy.
Jasne, że zawróciłabym! Możliwe nawet, że poleciałabym jednym ciągiem aż do
naszej granicy.
Kto o mnie wiedział?
Nikt. Nie, zaraz, do jednej uczciwej przyjaciółki powiedziałam, że jadę na spotka-
nie z jednym takim i mam wielkie obawy, co też ujrzy we mnie po dwudziestu latach.
Nic więcej. Nie jest to osoba z dawnych czasów i o tobie nie ma pojęcia. W ogóle inne
środowisko.
Głowa mogła mnie przebić... Ryzykowali.
Czym? Jak to sobie wyobrażasz? Francuskie czy niemieckie gliny łapią babę z ka-
wałkiem świeżych zwłok w bagażniku, dobra, baba sama przyszła i histerycznie szlocha.
Może, poza wszystkim, wariatka. Potrzymaliby mnie przecież do jakiegoś wyjaśnienia,
nie? Jak długo? Mogło wystarczyć. A może w ogóle mylę się co do czasu i należało mnie
tylko przestraszyć?
Masz przy sobie ten list?
Mam na wszelki wypadek już wczoraj włożyłam do torebki.
Zawsze byłem zdania, że nie ma większej mądrości niż wszelki wypadek...
Przy maksymalnie egzotycznych serach, z których jeden śmierdział łajnem, zjawisko
[ Pobierz całość w formacie PDF ]