[ Pobierz całość w formacie PDF ]
***
Na początku lat dziewięćdziesiątych w toruńskim ruchu oazowym wiele
się mówiło o zalotach miejscowych księży do oazowiczek i oazowiczów.
Franciszkanin, proboszcz Kościoła pod wezwaniem świętego Piotra i Pawła,
kazał się pewnemu młodzieńcowi pieścić. Chyba ten robił mu całkiem dobrze,
skoro ksiądz nie zauważył, że kolega wprawionego w sztuce pieszczenia
kochanka robił księdzu zdjęcia. Wszystko uwiecznił na 36 klatkach.
***
W Gdyni zadzgano księdza na plebanii. Metropolita gdański arcybiskup
Gocłowski zbrodniarzy
szukał wśród napadających i ograbiających plebanie zbirów. Okazało się
jednak, że sprawcą mordu był 23-letni Rumun o twarzy szesnastolatka,
filigranowej budowie i wytatuowany, choć wtedy jeszcze nie było to takie
modne jak dziś. Wszyscy oprócz arcybiskupa wiedzieli co i za ile Rumun robił
księdzu na plebanii. Robił mu długo i dobrze. Nie wiadomo, dlaczego więc
zginął. Wprawiony w zaspokajaniu księdza Rumun może żądał coraz więcej?
Nie lada problem do rozwiązania ma biskup koszalińsko-kołobrzeski
Marian Gołębiowski. Sąd w Koszalinie na wniosek tamtejszej prokuratury
wydał nakaz tymczasowego aresztowania 52-letnie-go księdza Jerzego
Ubermana. Okazało się, że ksiądz Uberman od lat był aktywnym pedofilem.
W wielu krajach wykrycie tak odrażających praktyk, jakie doświadczył ten
ksiądz, byłoby powodem poważnego i odpowiedniego zastanowienia się
Kościoła i zainteresowania opinii publicznej. W Polsce przeważnie media na
ten temat milczą. Kuria biskupia oświadcza, że nie docierały do niej żadne
skargi na księdza Ubermana. Biskup ordynariusz dziwi się wręcz: przecież tuż
przed aresztowaniem pedofila był na jego parafii z wizytacją duszpasterską.
Ludziska mogli się wtedy poskarżyć swojemu biskupowi, a nie na policję
chodzić. Cóż, może już nie wierzą swojemu pasterzowi. Nie pierwszy to
przecież przypadek w jego diecezji, skrzętnie przez ludzi ukrywany.
Ksiądz Jerzy Uberman był proboszczem parafii Podwyższenia Krzyża w
Sławnie, położonym
gdzieś w połowie drogi między Sławnem a Darłowem. Wcześniej parę lat
spędził na placówce oddalonej stąd o ponad 100 km, pięknie położonej nad
Jeziorem Zarańskim.
Zapewne to przecudnej urody krajobraz widziany z okien tamtejszej
plebanii był powodem, że ksiądz Uberman zwrócił uwagę na ministrantów.
W uzasadnieniu wniosku Prokuratury Rejonowej z Koszalina o
tymczasowym aresztowaniu Uber-mana przedstawiono zarzut molestowania
seksualnego 12-letniego chłopca i innych ministrantów w Słownie i Zarańsku.
Policjanci z Komendy Powiatowej Policji w Sławnie przeprowadzili
przeszukanie na plebanii. Odnaleziono tam dziesiątki czasopism, kaset
pornograficznych i płyt DVD zawierających sceny z udziałem dzieci. Ksiądz
nie mógł i nie wyparł się ich posiadania.
Rozpoczęto też pierwsze przesłuchania poszkodowanych chłopców.
Zgromadzony materiał dowodowy już teraz pozwala na stwierdzenie, że
mamy w tym przypadku do czynienia z drastycznym przykładem pedofilii i że
jest to jedna z największych afer seksualnych z udziałem księży.
Jednego z dwunastolatków ksiądz przez przynajmniej pół roku zmuszał
do rozbierania, namawiał do wspólnej kąpieli. Chłopak musiał nago na
czworaka chodzić po pokoju. Ksiądz wkładał mu ręce w majtki, po czym
wąchał i lizał. Biskup ordynariusz twierdzi j ednak, że o niczym nie wiedział. "
Czy może to dziwić, skoro w Polsce poprzez stronę internetową Radia Maryja
łatwo można dotrzeć do najbardziej wyuzdanych stron pornograficznych w
sieci? Jest tam seks hetero, homo i w każdej innej postaci.
***
W Zlesinie koło Konina ksiądz Zdzisław Zwięt-kowski zamordował męża
swojej kochanki. Nie piszemy o tym szerzej, bo sprawa jest stara. Dramat
wydarzył się 8 lipca 1988 roku.
***
Ksiądz kanonik Jan Witkowski z Sieradza pije, urządza orgie, molestuje
kobiety, proponuje seks grupowy i jakby tego było mało, rozprowadza
narkotyki. Przy tym zarządza parafią błogosławionej Urszuli Ledóchowskiej.
***
Ksiądz Antoni Pasko z Zakopanego przez 20 lat miał konkubinę, z nią
sześcioro dzieci. Teraz po nim słuch zaginął, a krakowska Kuria biskupia płaci
kobiecie po 500 zł miesięcznie.
20. Zbrodnie w Caritasie
Ksiądz Stanisław Pawłowski był w latach 1992-1996 dyrektorem Caritasu
archidiecezji krakowskiej. Uważano go za najbardziej wpływowego
duchownego w całej prowincji. Sam siebie nazywał wychowankiem kardynała
Franciszka Macharskiego. Pawłowski mógł liczyć na poparcie wpływowego
księ_cia Kościoła.
Piotr R. natomiast mógł liczyć bezgranicznie na poparcie księdza
Stanisława Pawłowskiego. Był przecież jego osobistym sekretarzem. Miło
było przebywać w jego otoczeniu, był przecież niezwykle urodziwy. Znali się
od kilku lat. Piotr R. wcześniej bezrobotny, nie miał gdzie mieszkać, za co
żyć. Miał do tego na utrzymaniu żonę i dziecko. Ksiądz Pawłowski dał mu
pracę, niezłą pensję, mieszkanie przy ulicy Augustiańskiej w Krakowie i
oczywiście swoją przyjazń.
Po wspólnej podróży do Warszawy, gdzie obaj mieli przekazać na pomoc
dzieciom w Rwandzie 600 min starych złotych, udali się do mieszkania przy
ul. Augustiańskiej - ich ogrodu miłości. Nigdy nie udało się wyjaśnić, dlaczego
urodziwy sekretarz zasztyletował swojego opiekuna, zadając mu kilkanaście
ciosów nożem. Ciało wywiózł na peryferie miasta i tam je zakopał. Policja
odnalazła w mieszkaniu sporą
sumę pieniędzy, zakrwawioną odzież, ślady krwi na ubraniach. Po
aresztowaniu Piotr R. przyznał się do zamordowania księdza Pawłowskiego.
W oficjalnych doniesieniach o tej zbrodni jako jedną z przyczyn
wymieniono sprawy porachunków finansowych. Po cichu jednak wszyscy
mówili na temat związków homoseksualnych łączących obu mężczyzn.
Piotr R. ponoć zeznał w śledztwie, że "zabił z bólu, jaki w ostatnim okresie
za sprawą hemoroidów odczuwał w trakcie obowiązkowych stosunków
seksualnych z hojnym pracodawcą". Nie wyjaśnił jednak do końca, o jaką
hojność chodziło. Mimo próśb ksiądz dyrektor nie dawał odpocząć pupie
sekretarza.
Kuria metropolitalna w Krakowie dementowała pogłoski o seksualnych
skłonnościach księdza Pawłowskiego. Niestety do opinii publicznej dostały się
relacje, jak to kształcący się w seminarium kleryk Pawłowski pięknie
opowiadał o seksie. Jak to opowieściami o miłości fizycznej w parafii w Nowej
Hucie wywoływał zażenowanie statecznych i leciwych już dam.
Katecheta Pawłowski pod koniec lat osiemdziesiątych nazwany został
zboczeńcem przez mieszkańców osiedla II Pułku Lotniczego. Dążył, aby z
chłopakami łączyły go bliższe stosunki niż ucznia z katechetą.
Pawłowski gdzie mógł opowiadał, że u księdza metropolity kardynała
może "załatwić" wszystko.
Wielu kolegów po fachu - księży - dziwiło się, kiedy Pawłowski awansowany
został ze zwykłej krakowskiej parafii na szefa potężnej organizacji. Do Kurii
szybko zaczęły wpływać informacje o moralnie negatywnym prowadzeniu się
księdza Pawłowskiego, nikt jednak nie brał ich poważnie pod uwagę. Cari-tas
odnosił bowiem niezwykłe sukcesy finansowe.
Wkrótce krakowskie środowisko gejowskie poznało księdza. Często
wypuszczał się on w miasto -jak mówiono - w poszukiwaniu interesujących
przeżyć erotycznych. W śledztwie policja rozważała przynajmniej dwa wątki
natury erotycznej, prowadzące do śmierci księdza.
Pierwsza wersja: obu łączyły stosunki homo-seksualne. Gdy tamtego
wieczoru Piotr R. odmówił potrzebującemu księdzu, ten zagroził mu
wyrzuceniem z pracy i pozbawieniem mieszkania.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]