[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Wychwytywała je w lot z pełną erotycznego żaru uległo-
ścią, dawała wszystko, co miała, swe ciało, swą rozkosz,
swój dziki krzyk spełnienia.
Niczego jednak nie żądała, niczego nie oczekiwała.
Bo była pozbawiona woli.
135
Dochodzili do siebie długo, w milczeniu.
Przed chwilą byli tak blisko siebie, i to w całkiem
odmiennych rolach niż dotychczas. Nie erotyczne partner-
stwo czy też walka o prymat w łóżku, lecz ostateczna więz
oparta na sile i słabości, zdobywczej mocy i poddaniu,
dominacji i uległości. A każde z nich czuło się spełnione w
swej roli. Nie, nie w swej roli. Czuło się spełnione w
sposób ostateczny, spełnione w ogóle.
Powinni o tym porozmawiać długo i wnikliwie,
dotrzeć do sedna swych pragnień i oczekiwań, tych
świadomych i tych podświadomych, by zrozumieć
fenomen swego jestestwa. .. i równie głęboko pojąć drugą
stronę.
Bez tego byli jak zagubieni w bezkresnym
pustkowiu wędrowcy, zdani jedynie na domysły i równie
zwodniczy instynkt.
Czyżby o tym nie wiedzieli? Milcząc, marnowali
czas, bo z każdą minutą oddalali się od siebie coraz
bardziej. I oto znów stali się jedynie kochankami, którzy
wprawdzie siebie pragną nawzajem, lecz tak mało wiedzą...
Kochankami, dla których istnieje tylko chwila
obecna, bo przyszłość jest jedną wielką niewiadomą.
Kochankami, którzy są ze sobą szczęśliwi. Bardzo
szczęśliwi.
Więc może taka rozmowa nie była im potrzebna?
Dawid przeciągnął się i patrząc na Aurorę,
powiedział:
- Lubię, kiedy jesteś naga, ale te pończoszki są
wprost fascynujące. - Przejechał palcem po nodze A. J.,
zatrzymując się na ściągaczu opinającym udo.
- Są bardzo praktyczne.
Tłumiąc śmiech, pocałował ją w szyję.
136
- Uwielbiam tę twoją praktyczność.
- Nie uwielbiaj, tylko jej się naucz - mruknęła,
zwinęła się w kłębek i wtuliła w Dawida, jednoznacznie
dając do zrozumienia, że nie ma ochoty na próżną
gadaninę, bo zbyt jest jej dobrze w jego cieple.
Był wzruszony i oczarowany. Chciał jej powiedzieć,
że zawsze, kiedy przestają się kochać, jest taka miękka, cie-
pła, dobra i otwarta na czułość... ale ugryzł się w język.
Zaraz by fuknęła na niego i schowała się w swojej skoru-
pie. Dlatego tylko mocniej przytulił ją do siebie.
Wreszcie, gdy prawie zapadł w drzemkę, potrząsnął
lekko Aurorą.
- Rusz się, przed kolacją powinniśmy wziąć
prysznic.
- Prysznic? A dlaczego nie od razu do łóżka?
- Ależ ty jesteś nienasycona. - Podniósł się, a potem
wziął ją na ręce.
- Masz zamiar mnie nieść?
- Oczywiście.
- Nie.
- Dlaczego nie?
- Bo... bo to wygląda idiotycznie.
- Zawsze czuję się idiotycznie, gdy noszę gołe
kobiety. - Z A. J. na rękach pomknął do łazienki.
- Jak widzę, weszło ci to w nawyk - mruknęła mało
przyjaznie, zeskoczyła na podłogę i energicznie odkręciła
krany.
- Próbowałem z tym skończyć, ale z nałogiem trudna
walka. - Wciągnął ją pod prysznic.
- Moje włosy! - Próbowała bezskutecznie
zmniejszyć strumień.
- Co im będzie?
137
- Nic ważnego. - Machnęła ręką i zaczęła się myć. -
Jesteś w szampańskim humorze, choć rano myślałam, że
masz do mnie jakieś pretensje.
- Tak myślałaś? - Rzeczywiście, najchętniej by ją
wtedy udusił. - Ale dlaczego? - Wziął od niej mydło i sam
zabrał się do dzieła.
- Kiedy rozmawialiśmy... Zresztą nieważne. Cieszę
się, że ci minęło.
Zaskoczyła go.
- Naprawdę?
Uśmiechnęła się, objęła go za szyję i pocałowała
pod gorącym, parującym strumieniem.
- Naprawdę. Lubię cię, Dawidzie. Kiedy nie jesteś
producentem.
To także przeszło jego najśmielsze oczekiwania.
- Ja też ciebie lubię, Auroro. Kiedy nie jesteś agen-
tem.
Gdy wyszła spod prysznica i sięgnęła po ręcznik,
usłyszała dzwonek do drzwi.
- Cholera - mruknęła.
- Pozwól, że ja to załatwię. - Owinął biodra ręczni-
kiem i wyszedł, zanim A. J. zdążyła zaprotestować. Parsk-
nęła ze złością i złapała szlafrok. Jeśli to ktoś z biura,
będzie się musiała niezle nagimnastykować, żeby wytłu-
maczyć, dlaczego producent Dawid Brady otwiera drzwi jej
mieszkania w samym tylko ręczniku. Ale tak naprawdę, co
tu było do tłumaczenia?
Co będzie, to będzie, i tak nic na to nie poradzi.
Ale jeśli ktoś wejdzie do środka... to zobaczy
porozrzucane po całym salonie ubrania. Jęknęła, zamknęła
oczy, a potem pomknęła na miejsce przestępstwa.
W pokoju na mahoniowym stole, na białym obrusie
138
paliły się świeczki w srebrnych oprawkach. Ujrzała poły-
skującą porcelanę i iskrzący się kryształ, a także Dawida,
który podpisywał jakiś papier mężczyznie w czarnym gar-
niturze.
- Mam nadzieję, że będzie pan zadowolony, panie
Brady.
- Z pewnością.
- %7łyczę państwu miłej kolacji. Do widzenia. - Męż-
czyzna ukłonił się A. J. i Dawidowi i zaraz się ulotnił.
- Co to takiego? - spytała oszołomiona Aurora.
Podniósł srebrną pokrywę z półmiska.
- Coq au vin.
- Ale kiedy zdążyłeś...
- Zamówiłem dostawę na ósmą. - Spojrzał na
zegarek. - Są punktualni. - Pozbył się ręcznika, podniósł z
podłogi spodnie i włożył je.
- Uroczo. Naprawdę uroczo. - W wazonie stała
piękna róża. Dotknęła jej delikatnie i powąchała. - Dzięki,
cudownie. - Była wyraznie wzruszona.
Wciągnął przez głowę sweter.
- Powiedziałaś kiedyś, że chciałabyś być rozpiesz-
czana.
Dlaczego, zamiast skakać z radości, zbierało się jej
na płacz?
- Muszę się ubrać - szepnęła przez ściśnięte gardło.
- Nie. Wyglądasz ślicznie.
Wreszcie zaczęła odzyskiwać grunt pod nogami.
- To potrwa tylko chwilę. Gdy chciała odejść,
zawrócił ją.
- A to co takiego? - Koniuszkiem palca dotknął łzy,
która zawisła na jej rzęsach.
- To nic. Czuję się... głupio. Daj mi choć chwilkę.
139
Otarł kciukiem kolejną łzę.
- Po co?
Wprost zalewała się łzami. Stała się taka krucha i
słodka zarazem... Był głęboko poruszony.
- Dawid, proszę...
- Czy zawsze płaczesz, kiedy mężczyzna proponuje
ci miłą, kameralną kolację?
- Nie... ale nie spodziewałam się, że zrobisz coś ta-
kiego.
Podniósł jej rękę do ust i z uśmiechem ucałował
palce.
- Co z tego, że jestem producentem? Nawet ktoś taki
potrafi się odpowiednio zachować, choć wy, agenci, macie
o nas całkiem inne zdanie.
Podniosła na niego oczy. Przegrywała. Czuła, jak
mięknie jej serce, słabnie jej wola, wzrastają oczekiwania.
To, co się wydarzyło przed chwilą, ten dziwny i szalony
seks, kiedy to stała się bezbronną kochanką, całkiem
[ Pobierz całość w formacie PDF ]