[ Pobierz całość w formacie PDF ]
urzędowym stylem i powiedzieć, że lista ofiarodawców na fundusz będzie stale ogłaszana w
gazecie mego ojca "North Alabamian". H. K. `cp2 Do Panny Karoliny Derhy `cp2 Hulton,
Pen., 28 grudnia 1893 r. ...Bądz łaskawa podziękować kochanej cioci za piękną tarczę, którą
mi przysłała. To bardzo interesująca pamiątka po Kolumbie i po wystawowym Białym
Mieście. Ale nie mam pojęcia, jakich to odkryć dokonałam, to znaczy nowych odkryć. W
pewnym sensie wszyscy jesteśmy odkrywcami, bo przecież rodzimy się całkowicie
nieświadomi niczego, ale chyba ona nie to miała na myśli. Powiedz cioci, że musi wyjaśnić,
dlaczego to ja jestem odkrywcą... `cp2 Do Doktora Edwarda Everetta Hale'a `cp2 Hulton,
Pensylwania, 14 stycznia (1894 r.) Mój Drogi Kuzynie! Dawno już nosiłam się z myślą
napisania do Ciebie w odpowiedzi na Twój uprzejmy list, który sprawił mi tyle radości, i żeby
Ci podziękować za piękną książeczkę, którąś mi przysłał, ale od początku Nowego Roku
byłam ogromnie zajęta. Publikacja mojego życiorysu w "Youth's Companionie" sprawiła, że
zaczęły napływać masowo listy - w zeszłym tygodniu otrzymałam ich sześćdziesiąt jeden! -
muszę na niektóre odpowiadać, a oprócz tego odrabiać lekcje. Mam dużo lekcji, między
innymi arytmetyki i łaciny, a wiesz przecież, że Cezar jak był Cezarem, tak nim pozostał,
zawsze taki sam despota i tyran i jeżeli mała dziewczynka chce zrozumieć tak wielkiego
człowieka i wszystkie wojny, i podboje, o których on opowiada swoją piękną łaciną, to musi
dużo się uczyć i dużo myśleć, a nauka i myślenie wymagają czasu. Książeczka zawsze będzie
dla mnie cenna, nie tylko ze względu na swoją istotną wartość, ale dlatego, że pochodzi od
106
Ciebie. Cóż za radość myśleć o Tobie jako ofiarodawcy jednej z tych książek, w które
wplotłeś własne myśli i uczucia. Dziękuję Ci serdecznie, że w tak piękny sposób dałeś mi
dowód, że o mnie pamiętasz... `cp2 W lutym Helena z nauczycielką wróciły do Tuscumbii.
Resztę wiosny spędziły na studiach i lekturze. W lecie uczestniczyły w Chautauqua w
zjezdzie Amerykańskiego Stowarzyszenia Propagandy Nauki Mowy dla Głuchych. Na tym
zjezdzie panna Sullivan odczytała referat o kształceniu Heleny Keller. Na jesieni Helena i
nauczycielka zapisały się do Szkoły Wrighta-Humasona w Nowym Jorku, gdzie uczono
przede wszystkim czytania z warg i kultury głosu. "Zpiewne lekcje" miały na celu
wzmocnienie jej głosu. W Instytucie Perkinsa brała przez krótki czas lekcje gry na
fortepianie. Eksperyment był interesujący, ale oczywiście nieudany. `cp2 Do Panny Karoliny
Derby `cp2 Szkoła Wreghta-Humasona Nowy Jork, 23 pazdziernika 1894 r. ...Szkoła jest
bardzo miła i - Boże mój! - dość modna... Uczę się arytmetyki, literatury angielskiej i historii
Stanów Zjednoczonych, tak jak zeszłej zimy. Prowadzę również dziennik. Nie umiem
wypowiedzieć, jaką radość sprawiają mi lekcje śpiewu z doktorem Humasonem. Spodziewam
się, że po jakimś czasie będę brała lekcje gry na fortepianie... W ubiegłą niedzielę nasi
troskliwi nauczyciele urządzili nam cudowną wycieczkę na wyspę Bedloe, żeby nam pokazać
ogromną Statuę Wolności Bartholdiego przyświecającą światu... Stare działa, skierowane ku
morzu, mają bardzo grozny wygląd, chociaż wątpię, czy w ich zardzewiałych sercach tli się
jeszcze jakaś niechęć. Wolność, przedstawiona w postaci gigantycznej kobiety w greckich
draperiach, trzymającej pochodnię w prawej ręce... Spiralne schody prowadzą od podstawy
cokołu do pochodni. Weszliśmy aż do głowy, w której może się zmieścić czterdzieści osób, i
ujrzeli widok, na który Wolność spogląda w dzień i w nocy. Och, to było coś wspaniałego!
Nie dziwiliśmy się, że wielki artysta francuski uznał to miejsce za godny piedestał dla swego
wzniosłego ideału. Wspaniała zatoka leżała cicha i piękna w pazdziernikowym słońcu, a
okręty przypływały i odpływały jak mary senne. Te, które wychodziły na morze, znikały z
wolna niby chmury zmieniające złociste barwy na szare. Te, które przybywały do portu,
płynęły prędzej niby ptaki spieszące do macierzystego gniazda... `cp2 Do Panny Karoliny
Derby `cp2 Szkoła Wrighta-Humasona Nowy Jork, 15 marca 1895 r. ...Sądzę, że nabrałam
trochę większej wprawy w czytaniu z warg, jakkolwiek nadal trudno mi, i to, bardzo trudno,
zrozumieć cokolwiek, gdy ktoś szybko mówi. Ale jestem pewna, że w końcu nauczę się tej
sztuki, jeżeli będę wytrwała. Doktor Humason stara się nadal poprawiać moją wymowę. Och,
Carrie, jakżebym chciała mówić tak jak inni ludzie! Pracowałabym chętnie dniem i nocą,
żebym tylko mogła osiągnąć ten cel. Pomyśl, co by to była za radość dla wszystkich moich
przyjaciół, gdyby mnie usłyszeli mówiącą naturalnym głosem!!! Dziwię się, dlaczego nauka
107
mowy przychodzi głuchemu dziecku z takim trudem i jest tak kłopotliwa, kiedy innym
ludziom idzie to łatwo, ale wiem, że w końcu nauczę się mówić doskonale, jeżeli tylko będę
cierpliwa... Mimo że byłam ogromnie zajęta, znajdowałam czas na lekturę. Czytałam bardzo
dużo... Wertowałam ostatnio "Wilhelma Tella" Schillera i "Zagubioną Westalkę"... Teraz
czytam "Natana Mędrca" Lessinga i "Króla Artura" Dinah Mulock. ...Wiesz, nasi, troskliwi
nauczyciele pokazują nam wszelkie rzeczy godne widzenia i mogące nas zainteresować. W
ten miły sposób uczymy się bardzo wiele. W urodziny Waszyngtona byliśmy wszyscy na
pokazie psów i jakkolwiek w Madison Square Garden były wielkie tłumy i pomimo
oszołomienia, w jakie wprawiała osoby słyszące różnorodna psia orkiestra, popołudnie udało
nam się nadzwyczajnie. Wśród psów, którymi najwięcej się interesowano, były buldogi. Gdy
się je pieściło, pozwalały sobie na niesłychane poufałości. Pchały się niemal w ramiona i
bezceremonialnie całowały po twarzach, najwidoczniej nieświadome tego, że zachowują się
niewłaściwie. Ojej! Cóż to były za brzydactwa! Ale z tym wszystkim takie dobroduszne i
przyjacielskie, że nie sposób ich nie lubić. Doktor Humason, nauczycielka i ja zostawiliśmy
resztę towarzystwa na psim pokazie, a sami udaliśmy się na przyjęcie w "Klubie
Metropolitarnym"... Czasami nazywają tę instytucję "Klubem Milionerów". Budynek
wspaniały z białego marmuru; pokoje obszerne, wytwornie umeblowane; ale muszę wyznać,
że taki splendor działa na mnie przygnębiająco. Nie zazdrościłam milionerom ani na jotę tego
szczęścia, które rzekomo przynoszą im te wspaniałości... `cp2 Do Pani Kate Adams Keller
`cp2 Nowy Jork, 31 marca 1895 r ...Nauczycielka i ja spędziłyśmy popołudnie p pani Hutton i
bawiłyśmy się wyśmienicie!... Poznałyśmy u niej panów Clemensa i Howellsa! Znałam ich
dawno ze słyszenia, ale nie przypuszczałam, że ich zobaczę i będę z nimi rozmawiała.
Wierzyć mi się wprost nie chce, że mnie spotkała tak wielka przyjemność. Ale chociaż bardzo
się zdumiewam, że ja, czternastoletnia dziewczynka, zawieram znajomości z tyloma
wybitnymi osobistościami, to przecież zdaję sobie sprawę, że jestem prawdziwie wdzięczna i
dziękuję losowi za tyle przyjemności, jakie mnie spotykają. Dwaj wybitni autorzy okazywali
[ Pobierz całość w formacie PDF ]