[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Blake przysłuchiwał się słowom wypowiadanym z europejskim akcentem, wdychał
seksowną woń paryskich perfum. Delikatne światło połyskiwało na jej włosach złocistymi
refleksami. Takimi jak w jej oczach, pomyślał. Wystarczyło obrócić ją, by ujrzeć twarz o
szlachetnych rysach i subtelnej aparycji.
- Zamerykanizowana - powtórzył.
Zanim się spostrzegł, jego dłonie spoczęły na ramionach Summer. Ogniście czerwony
jedwab mienił się wieloma odcieniami, gdy powoli obracał ją ku siebie.
- Nie... - Powiódł spojrzeniem po włosach, oczach, by wreszcie zatrzymać się na
ustach. - Twoi znajomi są w błędzie.
- Czy\by? - Zacisnęła palce na kieliszku, przeklinając zdradziecki rumieniec. Siłą woli
zdołała opanować dr\enie głosu. Czuła, jak jakaś siła przyciągają do Blake'a. Pragnienia,
dotychczas trzymane na uwięzi, przypomniały o sobie z podwójną mocą, w głowie miała
gonitwę myśli. Krępowała ją własna reakcja.
- Chyba mieliśmy rozmawiać o interesach? - spytała, starając się opanować emocje.
- Jeszcze nie zaczęliśmy. - Jego usta znalazły się tu\ przy jej wargach. - Zanim
przejdziemy do interesów, warto uporać się z inną kwestią.
Oddychała z trudem. Wycofanie się było wcią\ mo\liwe, ale nie le\ało to w jej
naturze.
- JakÄ… kwestiÄ…?
- Na przykład taką, czy twoje usta smakują równie cudownie, jak wyglądają.
Przymknęła powieki. Jej ciało nie stawiało ju\ oporu.
- Ciekawe - szepnęła.
Ciszę przerwało głośne pukanie do drzwi. Summer z trudem wróciła do
rzeczywistości.
- Słu\ba w Cocharan House jest jak zwykle niezawodna - powiedziała z uśmiechem.
- Jutro - odparł, niechętnie zwalniając uścisk - zwolnię wszystkich.
Summer wybuchnęła śmiechem, ale gdy się odwrócił, łapczywie pociągnęła z
kieliszka.
Było blisko, pomyślała, biorąc głęboki oddech. O wiele za blisko. Pora przejść do
interesów i na nich poprzestać. Odczekała, a\ kelner zamknie za sobą drzwi.
- Wyśmienicie pachnie - powiedziała, odchodząc od okna. Zanim usiadła, przyjrzała
się daniu. Zrednio wysma\ony stek, dymiące ziemniaki w skórkach i szparagi w maśle
wyglądały bardzo apetycznie. Nie był to zamówiony cheeseburger, ale postanowiła nie
obstawać przy swoim. Posłała Blake'owi kuszący uśmiech, gdy odsuwał dla niej krzesło.
- Pózniej mo\emy zamówić deser.
- Nie jadam deserów - odparła. Posmarowała swoją kromkę chleba obficie musztardą.
- Przejdzmy do rzeczy. Przejrzałam umowę.
- Doprawdy?
- Mój prawnik równie\ - dodała.
Blake dodał do swojego steku sporo mielonego pieprzu, zanim wbił weń widelec.
- I co?
- Wydaje się, \e wszystko jest jak trzeba, oprócz... Zawiesiła głos i wło\yła do ust
pierwszy kęs. Na moment przymknęła oczy, delektując się potrawą.
- Oprócz... - Blake podjął wątek.
- Gdybym miała przyjąć tę propozycję, potrzebowałabym więcej przestrzeni.
Blake pominął tryb warunkowy. Chce przyjąć jego propozycję, oboje o tym wiedzieli.
- To znaczy?
- Wiesz, \e du\o podró\uję. - Summer zbyt obficie, jak na jego gust, posoliła
ziemniaki. - Jest to zazwyczaj kwestia dwóch, trzech dni, na przykład kiedy jadę do Wenecji
przygotować Gâteau St. Honoré, jedno z moich ulubionych ciast. Niektórzy klienci umawiajÄ…
się ze mną z du\ym wyprzedzeniem, ale inni są bardziej spontaniczni. Czasami zostaję dłu\ej
ze względu na sympatię albo zawodowe wyzwania.
- Krótko mówiąc, chcesz, abym ci zagwarantował, \e w ka\dej chwili będziesz mogła
wyskoczyć do Wenecji lub na drugą półkulę? - Blake dolał Summer szampana, choć
połączenie szlachetnego trunku z tak konkretnym daniem wydało mu się co najmniej
niefortunne.
- Tak. Jakkolwiek twoja oferta jest interesująca, nie wypada mi zostawić na lodzie
stałych klientów.
- Rozumiem. - Była przebiegła, tak samo jak on. - Myślę, \e dojdziemy do
porozumienia. Teraz mo\emy skupić się na twoich bie\ących zajęciach.
Summer zamarła z ziemniakiem w ustach, a potem długo i dokładnie wycierała palce
w serwetkÄ™.
- My?
- To uprości sprawę. Aatwiej będzie omawiać ewentualne zmiany w cztery oczy. -
Uśmiechał się. - Uwa\am się za rozsądnego człowieka i chcę być z tobą szczery. Wybrałem
ciebie, chocia\ zarząd skłania się bardziej ku LaPointe'owi i...
- Dlaczego? - Krótkie pytanie zawierało w sobie \ądanie i oskar\enie zarazem. Nic nie
mogło bardziej ucieszyć Blake'a.
- Według statystyk męscy kucharze są lepsi. Summer zaklęła soczyście po francusku.
Blake kiwnął głową.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]