[ Pobierz całość w formacie PDF ]
porozmawiać w pokoju.
- Oczywiście - odparła z równą swobodą. - Przecież to nic takiego... to znaczy...
- Chyba wolno nam z sobą rozmawiać!
Przytaknęła. Jej pokój był ładniejszy, więc poszła przodem i wpuściła go do środka.
Trzymała w ręku świecznik, który uroczyście postawiła na półce wiszącej na ścianie.
Alvar stał tuż za nią i gdy się odwróciła, wpadła wprost w jego ramiona.
Stało się to tak nieoczekiwanie, że Matylda zawstydzona ukryła twarz na jego piersi.
Rękami objęła go za szyję, by nie pomyślał, że go odtrąca.
- Matyldo - odezwał się błagalnie.
- Słowa jeszcze bardziej wszystko komplikują - szepnęła, potrząsając głową.
Zdawał sobie z tego sprawę. Wiedział, że oboje potrzebują czułości, zrozumienia,
poczucia wspólnoty. Nie chciał jednak, by dręczyli się z powodu wyrzutów sumienia, iż
grzeszą wobec Boga i łamią przyjęte normy.
Długo tak stali. On wtulił policzek w jej włosy i głaskał ją po głowie i po plecach. Matylda
nie mogła w nieskończoność kryć się w jego ramionach. Podniosła głowę, by zaczerpnąć
powietrza.
Alvar ujął w dłonie twarz dziewczyny i zajrzał jej głęboko w oczy.
Nie ma w tym nic zdrożnego, pomyślała Matylda. To miłość dwojga dojrzałych ludzi,
którzy nigdy nie doświadczyli bliskości drugiego człowieka.
Wiedziała, że Alvar potrafi odczytać jej uczucia, tak jak i ona pojmowała, co on czuje do
niej.
Pocałował ją po raz pierwszy. Delikatnie przyłożył wargi do jej ust i długo ich nie odrywał.
- Teraz już pójdę - szepnął. - Zbyt mocno cię kocham, by cię skrzywdzić. Dlatego muszę
odejść. Bo jeśli tego nie uczynię natychmiast, mogę ci sprawić ból.
117
- Dziękuję, Alvarze. Gdybyś został, nie opierałabym się, wiesz o tym, prawda?
- Tak. Czy zechcesz mnie poślubić, kiedy nadejdzie czas?
- Tak, Alvarze. Czy ja właściwie zasłużyłam na takie szczęście? Powiedz, że tak!
- Oczywiście. Bardziej niż ktokolwiek inny. Myślę, że oboje na nie zasłużyliśmy.
- Och, Ojczulku Czasie, pośpiesz się, przebieraj szybciej swymi starymi nogami.
- Zadmę w róg, by zbudzić staruszka. Niech rusza w drogę - zaśmiał się Alvar. - Bo
Matylda i Alvar dłużej nie wytrzymają życia w cnocie!
Złożył na jej czole ojcowski pocałunek i pośpiesznie opuścił izbę.
Na wszelki wypadek.
Historia złotego naszyjnika Huldy pojawia się wraz z Visburem, synem Vanlanda. Po
śmierci króla Agne ginie wszelki słuch o tym klejnocie.
Klątwa Huldy spełniła się: Wszyscy królowie z rodu Inglingów zginęli straszliwą śmiercią.
Brat walczył przeciwko bratu, ojcowie mordowali synów, synowie zabijali swych ojców aż
do wygaśnięcia rodu na dalekiej Północy.
Ale gdzieś na północno-zachodnim skrawku Skanii tuż przy morskim brzegu wznosi się
wzgórze niezwykłej urody. Nikt jednak nie chce tam osiąść i pobudować domostwa.
Gdyby pogrzebać w ziemi, odnalazłoby się stare fundamenty potężnego dworu, który
około siedemnastego wieku uległ zapomnieniu i popadł w ruinę.
Ale to miejsce pamięta czasy znacznie odleglejsze.
Jest coś dziwnego w tym pięknym zakątku. Człowiek odczuwa dziwny niepokój, gdy się
tam znajdzie... Może to sprawia szum drzew porastających zbocze aż po morski brzeg?
Jeśli wejdziecie w głąb lasu, wśród zielonych cieni odnajdziecie niewielki kopczyk.
Przypomina grób.
Gdyby któreś z was nabrało ochoty na poszukiwania archeologiczne, to dobrze wam
radzę, zaniechajcie tego zamiaru!
Grób skrywa niebezpieczny skarb: przekleństwo Inglingów. Więc nie kopcie zbyt głęboko
w ziemi!
118
Szumi wiatr i opowiada prastarą sagę o przemocy, krwawych mordach, o
wszechpotężnym złu. Ale także o samotnej duszy, która nie zaznała spokoju. Duszy,
która zagubiła się w bezdrożach czarnej magii i została za to boleśnie ukarana.
Pamiętajcie, nie kopcie zbyt głęboko!
119
[ Pobierz całość w formacie PDF ]