[ Pobierz całość w formacie PDF ]
naprawdę.
- O, kurczę... - gwizdnęła Olivia.
- Widzisz, jak mogę zdać się na jej opinię? rzuciła Savannah.
- Ale przecież... wydaje mi się - zaczęła Gina i zerknęła z ukosa na ko-
leżankę - że ty... lubisz Ethana.
- Lubię? To mało powiedziane, jestem gotowa go pokochać, ale on nie
chce miłości.
- Skąd ta pewność?
- Sam powiedział...
- A co on może wiedzieć. - Gina wzruszyła ramionami. - Przeżył nie-
udany związek i tak naprawdę nic nie wie o uczuciach. Potrzebuje trochę
czasu, żeby okrzepnąć.
- Naprawdę tak myślisz?
- Zrozum, ten facet ma za sobą najgorsze małżeństwo świata.
- Josh powiedział, że Lisa była rozwydrzoną panną z Południa... - od-
rzekła Savannah, skubiąc serwetkę.
- Słucham? Rozwydrzoną panną z Południa jestem ja! - żachnęła się
Gina. - Lisa była stuprocentową wiedzmą!
- Usiłujesz mi zasugerować, że jest jakaś nadzieja?
R
L
T
- Oczywiście - roześmiała się - cóż lepszego od ciebie mogłoby przy-
trafić się mu w życiu! Jeżeli pokochasz go choć trochę, zobaczysz, nie po-
zostanie ci dłużny.
- Nie żartuj...
- Co do tego nie mam najmniejszej wątpliwości... Czy ktoś sądziłby, że
Josh zdoła jeszcze kogoś pokochać?
- To co innego... jego narzeczona umarła, a żona Ethana zrujnowała mu
życie.
W tej samej chwili Savannah odruchowo spojrzała na otwierające się
drzwi wejściowe i zobaczyła w nich swojego męża. Serce zaczęło jej moc-
niej bić i miała wrażenie, że poza jego miłością nie potrzebuje niczego wię-
cej. Czuła nawet, jak rodzi się w jej duszy nadzieja, gdyby tylko nie ujrzała
u boku Ethana... olśniewającej blondyny o promiennym uśmiechu.
R
L
T
ROZDZIAA DZIEWITY
- Kto to? - spytała szeptem zszokowana Savannah.
Gina odwróciła się, podążając za wzrokiem przyjaciółki i w jednej
chwili jej oczy stały się olbrzymie i okrągłe jak spodki.
- Kie mam pojęcia. No, to cudownie...
- Ale o co chodzi? - włączyła się do rozmowy zdezorientowana Olivia.
Wreszcie i ona dostrzegła Ethana i wyrwało jej się: - O, Chryste!
- Znasz ją? No powiedz, widzę, że coś wiesz - nalegała Savanna.
- Spotykali się kiedyś, Josh miał być nawet ewentualnie ich świad-
kiem... - jąkała się Olivia.
- Więc to jego narzeczona?
- Nie...
- W takim razie kto? - Savannah próbowała usadowić się tyłem do wej-
ścia, żeby Ethan nie mógł jej dostrzec. - No cóż, to wszystko tłumaczy i
rozwiązuje wszystkie problemy - powiedziała chłodno, ale w sercu poczuła
ogromny ciężar, a do oczu zaczęły napływać jej łzy. Ze wszystkich sił pró-
bowała je powstrzymać, ale bezskutecznie.
- Daj spokój. - Gina pogładziła ją po ramieniu. - z pewnością spotkali
się w jakiejś ważnej sprawie, może muszą coś omówić. - Chrząknęła ner-
wowo.
Coś omówić, pomyślała z sarkazmem Savannah. A więc tak miało wy-
glądać ich prawdziwe małżeństwo... Zawrócił jej w głowie swoimi słodki-
mi zapewnieniami, tą swoją cholerną dobrocią, która zmąciła jej rozum...
Niezle sobie to wszystko obmyślił, chciał się wygodnie urządzić, nie ma
R
L
T
co... Wszystko jasne, wreszcie mogła spojrzeć na swoją sytuację realnie.
Właściwie powinna być mu wdzięczna.
- Nie zamartwiaj się, na pewno istnieje jakieś sensowne wytłumaczenie
- szepnęła raz jeszcze Gina.
- Chodzmy stąd, póki jest zbyt zajęty studiowaniem menu, by rozglądać
się po sali. Nie chcę, żeby mnie zauważył.
Po tych słowach Savannah, nie bacząc na przyjaciółki, wstała i czym
prędzej skierowała się do wyjścia. Zarówno Gina, jak i Olivia podążyły za
nią. Niedaleko restauracji, w małej, bocznej uliczce czekał w samochodzie
Lewis. Obie przyjaciółki chciały jej towarzyszyć, ale wytłumaczyła. im, że
potrzebuje odrobiny samotności. Nie sprzeciwiały się. Z trudem przywołała
na twarz uśmiech, cmoknęła je na pożegnanie i pomachała im ręką. Po dro-
dze udało jej się nawet pogawędzić trochę z Lewisem. Postanowiła w du-
chu, że nie dopuści, by ta historia dotknęła ją i wprawiła w zły nastrój, W
końcu wszystko będzie dokładnie tak, jak miało być, a zatem plan zostanie
zrealizowany. Nie wolno jej się poddać, nie powinna, w żadnym wypadku
nie powinna...
Ku jej zaskoczeniu Ethan wrócił do domu jak zwykle o czwartej. Tylko
ją tym rozzłościł. Co za spryciarz, pomyślała. Niby wraca prosto po pracy,
nie zaniedbuje żony... A to, że zjadł z inflą kobietą obiad, to z pewnością
jego zdaniem zwyczajnie nie jej sprawa. I co, i to nie skandal? A więc po-
kazywać się publicznie ze swoją byłą narzeczoną wkrótce po ślubie nie jest
ani złe, ani niemoralne?
Kiedy tylko uchylił drzwi do jej pokoju, z całej siły rzuciła w niego po-
duszką i krzyknęła:
- Wynoś się!
- Hej! Co to ma znaczyć? - zawołał, odrzucając poduszkę z powrotem
na łóżko. - Mam za sobą ciężki dzień, nie mogłabyś być choć trochę mil-
sza?
R
L
T
- Dla ciebie? Chyba żartujesz!
- Czy to jakieś szaleństwo ciążowe?
- Słuchaj, Ethan, nie myśl, że możesz bawić się ze mną w ciuciubabkę!
Uniósł do góry jedną brew, marszcząc przy tym zabawnie czoło.
- Co się dzieje? Dlaczego jesteś taka wściekła?
- A ty na moim miejscu pewnie byś się cieszył? No to proszę, co byś
powiedział, gdybyś zobaczył mnie na mieście pod ramię z byłym narzeczo-
nym, w sytuacji gdy poprosiłabym cię, żebyś odgrywał rolę zakochanego
mężusia przed moim ojcem? Już to widzę!
- Nic nie rozumiem... - Przysiadł na krześle pod oknem. - Co masz na
myśli?
- Co? Byłam dzisiaj z Giną i Olivią w restauracji, kiedy wkroczyłeś tam
pod ramię z tą blondyną!
- Savannah, to tylko koleżanka...
[ Pobierz całość w formacie PDF ]