[ Pobierz całość w formacie PDF ]
ją tak delikatnie i czule, Ŝe poczuła łzy pod powiekami. - No widzisz... Ŝadnych śladów.
- Co ty tam wiesz...
Uśmiechnął się.
- Tak juŜ lepiej. Zapewne ucieszy cię wiadomość, Ŝe właśnie potwierdziły się moje podejrzenia.
- Co do czego?
- Co do nas. Ty pragniesz mnie, a ja ciebie. Jak nikogo dotąd. Nie uganiam się za tobą tylko dlatego, Ŝe chciałem
ci wytłumaczyć nieporozumienie ze sklepem. Jesteś dla mnie bardzo waŜna... najwaŜniejsza.
Powoli, nieśmiało podniosła na niego wzrok. Napotkała ciemny błękit jego spojrzenia i odetchnęła z ulgą.
- Nawet nie wiesz, jak marzyłam, Ŝeby to usłyszeć. Byłam taka samotna, tak cię potrzebowałam.
- Powiedz to jeszcze raz.
- Potrzebowałam cię... i potrzebuję. Wyrwałeś mnie z jakiegoś odrętwienia, wzbudziłeś uczucia, których istnienia
nawet nie podejrzewałam, nad którymi nie panuję. I odkryłam, Ŝe nawet nie chcę panować. - Trudno jej było to
powiedzieć, ale powiedziała.
- No proszę! A jednak przeszło ci to przez gardło! Harriet, kaŜdy kogoś potrzebuje. Dlaczego ty miałabyś być
inna?
- Bo tak mnie wychowano.
- Ach... - mruknął ze zrozumieniem. - Opowiedz mi - poprosił, i było jasne, Ŝe nie z czczej ciekawości, tylko
dlatego, Ŝe jest to dla niego równie waŜne jak dla niej.
Opowiedziała mu więc o matce. Opowiedziała mu wszystko, łącznie z tym, Ŝe gdy po raz pierwszy ujrzała
starego przyjaciela Piersa, poczuła do niego tak nieodparty pociąg, Ŝe instynktownie zmieniła to uczucie w niechęć,
w lęku, Ŝe zboczy choćby o milimetr ze ścieŜki, jaką wytyczyły dla niej chore pragnienia matki.
- Cieszę się, Ŝe mnie znalazłeś - zakończyła z twarzą wtuloną w jego koszulę.
- Ja jeszcze bardziej. Uprzedzam, Ŝe jestem bardzo uparty, jeśli mi na czymś zaleŜy.
Mruknęła coś niezrozumiale. Uniósł jej podbródek.
- Nie bój się powiedzieć tego głośno - zachęcił.
- Pytałam, na czym ci teraz zaleŜy?
Roześmiał się głośno.
- WyraŜasz się nader niejasno... albo moŜe w końcu uczysz się flirtować?
- Nie wiem, czy potrafię.
- Nie przejmuj się. Pragnę cię taką, jaka jesteś. I jaka nie jesteś. - Odnalazł jej wzrok. - Posłuchaj, Harriet.
Kocham cię. Kocham cię tak, jak nigdy nie przypuszczałem, Ŝe kogoś pokocham. I myślę, Ŝe ty takŜe mnie
kochasz, ale wolałbym usłyszeć to od ciebie.
Głęboko zaczerpnęła tchu i skoczyła głową naprzód.
- Tak, kocham cię. Kocham cię bardziej niŜ myślałam, Ŝe umiem kochać. Im lepiej cię poznawałam, tym bardziej
cię kochałam. I dlatego coraz bardziej się bałam. Bo wiesz, miałam w głowie tylko jedno: Ŝe traktujesz mnie jako
kolejną zdobycz, kolejne nacięcie na pasku.
- No coś ty. Stary pasek wyrzucony. A na nowym, zobacz, ani śladu nacięć - uniósł ręce, ukazując nowy skórzany
pasek wokół talii.
- WciąŜ myślałam, Ŝe jesteś jak zwykle na polowaniu...
48
- Właściwie nigdy nie musiałem polować - stwierdził ze śmiertelnie powaŜną miną. - Chętne zawsze znajdowały
się same.
Zachichotała.
- Miałeś wiele kobiet, prawda? - raczej stwierdziła, niŜ zapytała.
- Uznajmy, Ŝe szkoliłem się, czekając na coś prawdziwego. Mam nadzieję, Ŝe nie będziesz mi zarzucała burzliwej
przeszłości?
- Zarzucać ci będę tylko ramiona na szyję.
- Umowa stoi!
Tym razem cisza się przedłuŜała. Zakłócały ją tylko westchnienia i szmer pocałunków. W końcu Harriet zapytała:
- A Rina?
- Co Rina?
- Jak ona to przyjmie?
- Nawet nie mrugnie okiem. Rina, moje małe niewiniątko, to Casanova w spódnicy. PołoŜyła trupem więcej
facetów niŜ ja w Ŝyciu zjadłem kolacji. Łączyła nas fascynacja fizyczna, ale nie miało to nic wspólnego z miłością.
No, a jeśli chodzi o ciebie, to ma to wiele wspólnego z miłością. Nawet - wszystko. - Przypieczętował te słowa
pocałunkiem. - Musisz się jeszcze wiele nauczyć. CóŜ ze mnie za szczęściarz, Ŝe mnie przypadła rola twojego
nauczyciela. I jak to wspaniale, Ŝe jesteś taką pojętną uczennicą - dodał po długiej chwili.
Harriet jednak nie dawała za wygraną.
- Tak jak Rina?
- Dobrze, załatwmy to raz na zawsze. Odkąd pocałowałem cię po raz pierwszy, wiedziałem, Ŝe jesteśmy dla
ciebie stworzeni, ale zauwaŜyłem teŜ, Ŝe się boisz. Potrzebowałem czegoś, co by wyzwoliło twoje uczucia,
postanowiłem więc dołoŜyć szczyptę zazdrości. To zawsze działa. Właśnie dlatego zabrałem Rinę na Bermudy,
choć nasza historia była juŜ w fazie schyłkowej. Chciałem cię zdenerwować, sprawić, Ŝebyś myślała o mnie tak,
jak ja myślałem o tobie - bez przerwy. Przy tym pierwsza próba się nie powiodła...
- Pierwsza próba?
- No tak, wtedy, kiedy namówiłem Charlesa, Ŝeby pozwolił mi cię zawieźć do Sheringham Court. Miałem
[ Pobierz całość w formacie PDF ]