[ Pobierz całość w formacie PDF ]
pasa\era i niechętnie pozwolił, aby Oded przykuł mu nadgarstek do
podłokietnika na drzwiach. Gabriel zajął miejsce kierowcy i uruchomił
silnik nieco zbyt agresywnie jak na gust Petersona. Oded rozgościł
się na tylnym siedzeniu, brudząc butami jasnobrązową skórę tapicerki.
Berettę poło\ył na kolanach.
Granica włosko-szwajcarska przebiegała zaledwie trzydzieści
kilometrów od willi. Gabriel jechał przodem w mercedesie, za nim
sunął Eli Lavon w furgonetce. Bez kłopotów pokonali granicę. Znu\ony
celnik pobie\nie sprawdził ich paszporty i machnąwszy ręką, kazał
jechać dalej. Przed posterunkiem granicznym Gabriel na krótko rozpiął
kajdanki Petersona, lecz potem zjechał na pobocze i ponownie przykuł
go do drzwi.
Skierowali się na północny zachód do Davos, potem Reichenau,
i na zachód, do serca Szwajcarii. Na przełęczy Grimsel rozpadał się
śnieg. Gabriel zdjął nogę z gazu, aby Laron mógł za nim nadą\yć swoim
starym volkswagenem.
Peterson był coraz bardziej niespokojny. Wskazywał Gabrielowi
drogę tak, jakby prowadził go do miejsca, w którym pogrzebał zwłoki.
Gdy poprosił o zdjęcie kajdanek, Gabriel odmówił.
- Jesteście kochankami? - niespodziewanie zainteresował się
Peterson.
- Ja i Oded? Miły chłopak, ale nie w moim typie, niestety.
- Chodzi mi o Annę Rolfe.
- Wiem, o co ci chodzi. Uznałem, \e szczypta humoru rozładuje
napięcie. W przeciwnym wypadku mógłbym ulec pokusie strzelenia cię z
całej siły w twarz.
- Jasne, \e jesteście kochankami. Z jakiego innego powodu
pakowałbyś się w tę całą aferę? Ona miała wielu kochanków. Nie
wątpię, \e na tobie nie poprzestanie. Gdybyś miał ochotę obejrzeć jej
akta, słu\ę pomocą: w ramach uprzejmości zawodowej, rzecz jasna.
- Zdarza ci się zrobić coś dla zasady, Gerhardt, czy te\
zawsze powoduje tobą \ądza zysku? Na przykład, gdy usługujesz Radzie
Rutli? Robisz to dla forsy, czy mo\e podzielasz ich ideały?
- I jedno, i drugie.
- Coś podobnego. Jakie zasady skłaniają cię do pracy dla
Ottona Gesslera?
- Wykonuję jego zlecenia, bo mam dosyć przypatrywania się,
jak mój kraj wciągany jest w bagno przez stado pieprzonych
cudzoziemców, którzy nie mogą się pogodzić z czymś, co się wydarzyło
jeszcze przed moim narodzeniem.
- Ten twój kraj wymienił zrabowane przez nazistów złoto na
twardą walutę. Innymi słowy, Szwajcarzy wymienili kruszec
dentystyczny i obrączki śydów na pieniądze. Tysiące przera\onych
śydów umieściło oszczędności całego \ycia w waszych bankach tu\ przed
wywózką do komór gazowych w Oświęcimiu i Sobiborze. Potem te same
banki przywłaszczyły sobie depozyty, zamiast zwrócić je prawowitym
spadkobiercom.
- A co to ma wspólnego ze mną? Sześćdziesiąt lat! To się
zdarzyło sześćdziesiąt lat temu! Dlaczego nie potraficie się oderwać
od tego tematu? Czemu chcecie zmienić mój kraj w międzynarodowego
pariasa z powodu poczynań kilku chciwych bankierów sześć dekad temu?
- Bo musicie się przyznać do niegodziwości, a potem
zadośćuczynić wyrządzonym krzywdom.
- Pieniądze? Tak? Chcecie forsy? Krytykujecie nas,
Szwajcarów, za naszą domniemaną chciwość, ale zawsze chcecie od nas
pieniędzy, jakby za kilka dolarów mo\na było odpuścić wszystkie winy
z przeszłości.
- To nie wasze pieniądze. Dzięki nim to prowincjonalne wesołe
miasteczko zmieniło się w jeden z najbogatszych krajów na świecie.
Ale to nie są wasze pieniądze.
W ferworze dyskusji Gabriel nie zauwa\ył, \e jedzie zbyt
szybko, a Lavon wlecze się za nim w odległości kilkuset metrów.
Zwolnił, aby volkswagen mógł nadrobić dystans. Czuł do siebie złość.
Ostatnie, czego teraz potrzebował, to dyskusja z Gerhardtem
Petersonem o moralnych aspektach historii Szwajcarii.
- Jest jeszcze coś, co chciałbym wiedzieć, zanim porozmawiamy
z Gesslerem.
- Ciekawi cię, skąd wiedziałem o twoim związku z zabójstwem
Hamidiego.
- Otó\ to.
- Kilka lat temu - osiem albo dziewięć, nie chcę strzelać -
pewien Palestyńczyk o wątpliwej przeszłości ubiegał się o wizę
pobytową, która pozwoliłaby mu na jakiś czas zatrzymać się w Genewie.
W zamian za dokument i udzieloną przez nas gwarancję, \e jego
obecność w Szwajcarii nie zostanie ujawniona Izraelowi, Palestyńczyk
zaproponował nam wyjawienie nazwiska Izraelczyka, który zabił
Hamidiego.
- Jak się nazywał ten Palestyńczyk? - spytał Gabriel, choć
nie musiał czekać na odpowiedz Petersona. Znał ją. Podejrzewał, \e
znał ją cały czas.
- Mówię o Tariqu al-Houranim. To on umieścił bombę pod
samochodem twojej \ony w Wiedniu, zgadza się? To on zniszczył twoją
rodzinę.
Dziesięć kilometrów przed willą Ottona Gesslera, na skraju
gęstego sosnowego lasu, Gabriel zjechał na bok i wysiadł z samochodu.
Było pózne popołudnie, szybko zapadał zmrok, temperatura wynosiła
około minus pięciu stopni. Wysoko nad nimi wznosił się szczyt,
spowity kłębami chmur. Co to za góra? Eiger? Jungfrau? Monch? Nic go
to nie obchodziło. Marzył o tym, aby jak najszybciej zakończyć
sprawę, wynieść się z tego kraju i nigdy ju\ do niego nie wracać. Gdy
okrą\ał samochód, brnąc w piętnastocentymetrowej warstwie mokrego
śniegu, w jego umyśle pojawił się obraz Tariqa informującego
Petersona o zamachu bombowym w Wiedniu. Musiał całą siłą woli
zapanować nad pragnieniem wyciągnięcia Petersona z auta i stłuczenia
go na miazgę. W tamtej chwili nie miał pewności, kogo nienawidzi
bardziej: Tariqa czy Petersona.
Gabriel rozpiął kajdanki i zaczekał, a\ Peterson przeciśnie
się nad dzwignią skrzyni biegów na fotel kierowcy. Oded wysiadł i
dołączył do Eliego Lavona w furgonetce. Gabriel zajął miejsce
Petersona i ponaglająco wbił mu między \ebra lufę beretty.
Na dolinę spłynął mrok. Peterson prowadził z obydwiema dłońmi
na kierownicy, a Gabriel trzymał broń na widoku. Cztery kilometry od
[ Pobierz całość w formacie PDF ]