[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Kilka minut pózniej Cort posadził Josha w wysokim krzesełku. Zniknął jeszcze
na chwilę w kuchni, zaraz wrócił i usiadł na podłodze obok kanapy.
Skrzywiła się na widok tylko jednego talerza z jedzeniem podzielonym na małe
porcje.
Co robisz?
Będę cię karmił.
Sama mogę się nakarmić.
Uniósł brwi.
Leżąc?
Cóż, raczej nie, ale...
Potrząsnął głową.
Połóż się. Teraz musisz tylko unieść głowę i gryzć. Wziąłem twoje ulubione
potrawy.
Zawahała się.
Skorzystał z jej nieuwagi i włożył jej w usta kawałek kurczaka. Kropla sosu
barbecue zatrzymała się w kąciku warg Tracy. Zgarnął ją palcem i dał jej do
zlizania. Smak sosu mieszał się ze smakiem Corta.
Odłożył widelec i palcami podał jej kawałek chleba kukurydzianego, drugą
część wkładając do swoich ust. To samo zrobił z obtoczoną w cynamonie ćwiartką
jabłka, smażonymi zielonymi pomidorami i skropioną syropem klonowym
marchewką. Gdy nachylił się, by zlizać syrop z jej ust, zamarła. Dopiero po chwili
była w stanie odepchnąć go.
Cort... Oboje byli ubrani, a Josh z apetytem zajadał coś kilka metrów dalej,
jednak ten wspólny posiłek, jedzony w tak szczególny sposób, wydawał się czymś
intymnym i zmysłowym.
Ciii. Musisz skończyć kolację, jeśli masz ochotę na deser.
Skąd wiedziałeś, co najbardziej lubię?
Jedna z twoich uczennic jest hostessą i pomogła mi wybrać. Wścibscy
sąsiedzi mogą się na coś przydać. Podał jej kolejny kawałek i sięgnął do kieszeni
wiszącego na oparciu fotela płaszcza. Mówiąc o wścibskich ludziach, aptekarz
stwierdził, że możesz potrzebować tego leku. Musisz mieć ciężkie objawy, jeśli to
bierzesz.
Podał jej buteleczkę z lekarstwem rozkurczowym.
Ostatnio było trochę zamieszania i zapomniałam podjechać do apteki. To
miło, że pan Willis o mnie pamiętał.
Ludzie tutaj liczą się z tobą.
Właśnie to próbowałam ci powiedzieć.
Wstał i zebrał resztki jedzenia.
Obróć się i ułóż poduszkę na krzyżu. Przyniosę deser.
Przystanął przy krzesełku Josha.
Hej, chłopaczku! Strasznie nabałaganiłeś.
Josh posłał mu radosny uśmiech. Serce Tracy rozpłynęło się. Obaj przeszli
bardzo długą drogę w tak krótkim czasie. Cort stał się wspaniałym ojcem.
Niezależnie od wszystkiego, nigdy nie będzie żałowała ani swego udziału w tym
zbliżeniu, ani też żadnej chwili spędzonej z Cortem.
Po chwili Cort był już z powrotem. Trzymając w dłoniach miseczkę, usiadł
obok niej na kanapie, podkulił nogi i zanurzył łyżeczkę w leguminie.
Lubisz budyń bananowy?
Tak. Ulubiony deser nie zawiódł jej. Cierpki, słodki i kremowy zarazem.
Zamknęła oczy i westchnęła z rozkoszy. Cort położył usta na jej wargach.
Wstrząśnięta, przełknęła szybko deser. Cort rozchylił jej usta i językiem dotknął
języka, wprawiając go w hipnotyczny taniec. Gdy podniósł głowę, brakowało jej
tchu.
Pyszne. Z żaru w jej oczach wnioskował, że nie miała na myśli budyniu.
Znów podał jej łyżeczkę, a potem pocałował.
Przeszły ją ciarki, a w brzuchu, zamiast skurczów, pojawiło się coś innego.
Cort, nie możemy.
Już chciał coś powiedzieć", ale wzruszył ramionami. Przez kilka sekund
przyglądał się jej, nagle twarz mu spoważniała.
Zróbmy to.
Co?
Pobierzmy się.
Przełknęła budyń i postawiła szklankę z mrożoną herbatą na stole, bojąc się, że
ją rozleje.
Co?
Nie ma możliwości zerwania tych nieprawdziwych zaręczyn, które by kogoś
nie raniło, więc wyjdz za mnie.
Próbowała zebrać myśli.
Nie kochasz mnie, Cort.
Odstawił miseczkę i pogładził ją po policzku.
Ale ufam ci jak nikomu innemu i lubię cię, Tracy. Dobrze nam razem.
To za mało.
Uda nam się. Pojedz ze mną. W okolicach campusu Duke jest kilka szkół.
Możesz pójść do pracy albo zostać z Joshem w domu.
Ile lat marzyła o oświadczynach tego mężczyzny? A teraz, kiedy to nastąpiło,
musiała je odrzucić. Nie było to łatwe.
Cort, nie chcę zostawiać rodziny i pracy, by pojechać z tobą do Północnej
Karoliny, a ty nie chcesz zostać tutaj.
Jak skończę staż, możemy wrócić do Teksasu. Mógłbym pracować w San
Antonio.
Nie mogę. Sprawdzenie się i sprawienie, że rodzice będą dumni, było zbyt
ważne. Moja rodzina mnie potrzebuje.
Co zrobisz, gdy razem z Joshem wyjedziemy? Kiedy te fikcyjne zaręczyny
zostaną zerwane? Chcesz narażać się na plotki i współczucie?
Złość i ból wypełniły jej umysł. Czy to oświadczyny z litości?
Muszę przyznać, że pewnie byłoby ci znacznie wygodniej nie szukać żłobka,
ale co z moimi planami?
Możesz starać się o posadę dyrektorki szkoły w Północnej Karolinie.
Muszę to zrobić tutaj, Cort.
Potarł skroń.
Mogłoby nam być bardzo dobrze, Tracy.
Zbytnio się szanowała, by być z mężczyzną, bo tak jest dla niego wygodnie.
Najważniejszą rzeczą, jakiej się nauczyła, obserwując ponad trzydziestoletnie
małżeństwo rodziców, było to, żeby nigdy nie zadowalać się czym innym niż
[ Pobierz całość w formacie PDF ]