pdf > ebook > pobieranie > do ÂściÂągnięcia > download

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Możesz przecież odchodzić od stołu, gdy zajdzie taka potrzeba, wszyscy to zro-
zumiemy - tłumaczyła Babs.
- Naprawdę to bardzo miłe z waszej strony, że chcecie, żebym do was dołączyła,
ale jestem więcej niż pewna, że zawdzięczam to uprzejmości pana domu. Tymczasem
odpowiadam tu tylko za kuchnię.
Madani zrobił zdziwioną minę, a ona poczuła się tak, jakby chciał jej przypomnieć,
że jeszcze wczoraj nie powstrzymało jej to przed nadmierną poufałością.
- Nie kierowała mną jedynie uprzejmość - zaprotestował. - Po prostu chciałbym,
abyś do nas dołączyła.
Czy mogła w takiej sytuacji odmówić? Wróciła do kuchni pod pretekstem, że musi
przygotować danie z owoców morza, w nadziei, że odzyska kontrolę nad emocjami. Nie
chciała się zbłaznić.
Pani Patterson zaczęła serwować danie główne, a Emily uciekła czym prędzej do
toalety.
Niewiele mogła dopomóc swojemu wyglądowi, ale przynajmniej chciała zdjąć z
włosów siateczkę i choć trochę je ułożyć. Nie było to łatwe, bo nie miała nawet szczotki,
R
L
T
ale przeczesała je palcami. Gdy wróciła do jadalni, Babs zrobiła już dla niej miejsce. U-
siadła więc bez słowa koło Madaniego i rozłożyła serwetkę na kolanach.
Miała na sobie zwykłe białe dżinsy. Głupia sprawa, pomyślała, i to jeszcze zanim
Babs, choć nieumyślnie, odpaliła werbalny granat.
- Wspaniałe są te owoce morza, Emily. Nawet nie wiesz, jacy jesteśmy dumni z
mężem z twojego talentu - powiedziała, patrząc na pozostałych gości. - Właściwie to my
ją odkryliśmy, a teraz proszę, minęło zaledwie pięć lat i gotuje dla szejka.
Emily osłupiała, słysząc te słowa.
- Dla szejka? - wyrwało się jej.
- No oczywiście, dla szejka Madaniego Abdula Tarima - rzuciła Babs, jakby to by-
ło najbardziej oczywiste w świecie. - Wprawdzie nie pozwolił, żeby tak go przedstawiać
na naszym przyjęciu, ale sądziłam, że wiesz.
Emily spojrzała na Madaniego jak osoba zdradzona.
- Więc jesteś szejkiem? Mówiłeś, że zajmujesz się handlem.
- Między innymi.
- Szkoda, że nie wspomniałeś o tych innych rzeczach, a zwłaszcza o tym. To zna-
czy, że jesteś władcą swojego kraju?
- Nie, nie jestem władcą. - Madani odchrząknął i zaczerwienił się. - Jeszcze - dodał
po chwili.
- Ojej - westchnęła Babs - chyba niechcący otworzyłam puszkę Pandory.
- Nie, dlaczego. - Emily nalała sobie wody. - Po prostu myliłam się co do sytuacji
Madaniego, to wszystko. Zresztą ja tu zajmuję się tylko cateringiem, a więc szejk nie jest
mi winny żadnych wyjaśnień.
- Całe szczęście, że tak na to patrzysz - odetchnęła z ulgą Babs - bo przez chwilę
tak to zabrzmiało, jakby miała z tego powodu wybuchnąć bomba, jakby... coś was łączy-
ło - dokończyła z zaczepnym uśmieszkiem.
- Ależ skąd - odparła ze spokojem Emily. - Nic podobnego.
- Oczywiście, nic podobnego - zawtórował jej Madani.
- No tak, skąd przyszło mi to w ogóle do głowy, skoro Madani jest praktycznie za-
ręczony i ma się wkrótce ożenić.
R
L
T
Zaręczony?! I pomyśleć, że jeszcze przed chwilą była zmieszana na samą myśl o
tym, że jest szejkiem!
Wzięła drżącą ręką szklankę z wodą i upiła łyk. Przełknęła z trudem, a potem wy-
tarła usta serwetką, by nieco zatuszować swoją reakcję. %7łałowała, że serwetka nie jest
uszyta z większego kawałka materiału. Mogłaby się wtedy na dłużej za nią skryć i po-
zwolić popłynąć łzom, które cisnęły się jej teraz do oczu. Z trudem opanowała spazma-
tyczne drżenie krtani.
- Emily... - zaczął Madani.
Pod stołem gładził dłonią jej udo.
- No właśnie, jest zaręczony, a ja, no wiesz, znasz mnie, Babs... Moja praca to całe
moje życie.
Nie wiedziała, jak udało się jej przebrnąć przez całą resztę wieczoru, ale zrobiła to
z zaskakującą godnością. Uczestniczyła nawet w dyskusji na temat światowego rynku,
dorzucając swoje pięć groszy. Przez cały ten czas uprzejmie ignorowała Madaniego, po-
dobnie jak jego dłoń, która regularnie lądowała na jej udzie.
Już niebawem wszyscy zachwycali się deserem, a zatem spotkanie dobiegało koń-
ca, a co za tym idzie, także i jej zadanie.
Kiedy Madani wszedł do kuchni, Emily pakowała już swoje rzeczy.
- Emily, jestem ci winien...
Uniosła dłoń i wskazała rachunek leżący na stole.
- Tyle mi jesteś winien - powiedziała. - Przykro mi, ale trufle kosztowały więcej,
niż się spodziewałam.
- Pieniądze nie grają tu żadnej roli. - Machnął lekceważąco ręką i teraz rzeczywi-
ście dostrzegła w nim bogatego szejka z dalekiego kraju. - Chciałbym cię przeprosić...
- Za to, że mnie tak potraktowałeś, czy za to, że oszukałeś swoją narzeczoną?
- To nie jest tak, jak myślisz, i nikogo nie oszukałem.
- Jesteś zaręczony...
- Nie, a właściwie jeszcze nie - dodał, gasząc resztki nadziei, które przez chwilę w
niej wzbudził.
R
L
T
- Naprawdę nie musisz się starać o to, żebym się lepiej poczuła - szepnęła. - Ja i
ty... my prawie...
- Wiem - westchnął. - Mogę sobie wyobrazić, co o mnie teraz myślisz, ale to
wszystko nie było moim zamiarem.
W porządku, może myślał, że takie słowa sprawią, że poczuje się lepiej.
- Chcesz mi powiedzieć, że wczoraj wieczorem, kiedy przyszedłeś do mojego
mieszkania, kiedy Arlene już wyszła... że to wszystko był przypadek? A może powinnam
raczej zwracać się do ciebie per szejk Tarim? Właśnie, jak mam teraz do ciebie właś-
ciwie mówić? - Emily rozłożyła bezradnie ręce.
- Jestem przecież tym samym mężczyzną, Emily, szejk to tylko tytuł.
- Tym samym mężczyzną? Tylko którym? Jak widać, kompletnie cię nie znam! Nie
znam nawet siebie! Ale przynajmniej nie jestem w tej chwili z nikim innym związana. -
Czuła, że łzy napływają jej do oczu. - Kiedy zamierzałeś mi to powiedzieć? Myślałam, że
jesteś inny niż Reed.
Madaniemu i tak już było ciężko, ale teraz, gdy wspomniała swojego byłego narze-
czonego, poczuł ból. Co z tego, że nie miał zamiaru zranić jej czy oszukać, skoro winny
był i jednego, i drugiego.
- To, co wydarzyło się wczoraj... - urwał nagle. - Miałem ci powiedzieć dzisiaj
wieczorem.
- No cóż, Babs cię wyręczyła.
- Mam na myśli, jeszcze przed przyjęciem, ale wtedy weszła pani Patterson i poja-
wili się goście.
- Właśnie, twoi goście. Lepiej będzie, jak do nich wrócisz, bo jak by nie było, je-
steś tu gospodarzem.
- Ale ty jesteś dla mnie ważniejsza...
- Nie, proszę, jeżeli rzeczywiście choć trochę cię obchodzę, idz do nich, zanim za-
czną gadać na nasz temat. Chciałabym zachować chociaż dobrą reputację, a dajesz im w
ten sposób powody, żeby spekulowali co do natury naszego związku.
- Zgoda. - Madani kiwnął głową. Narobił jej już dość kłopotów. - Ale obiecaj mi,
proszę, że nie wyjdziesz, zanim nie porozmawiamy.
R
L
T
- Ale o czym chcesz jeszcze rozmawiać?
- Proszę, obiecaj mi. - Myślami wrócił do umowy o zakupie nieruchomości, którą
przypieczętował dzisiejszego ranka.
Mimo że była to bardzo kosztowna transakcja, wciąż miał wrażenie, że niewystar-
czająca, by spłacić dług wobec Emily i wynagrodzić jej krzywdy.
- Proszę, została zaledwie około godzina do końca przyjęcia.
Gdy ponownie wszedł do kuchni, Emily siedziała przy stole ze szklanką wody w
dłoni.
- Dziękuję ci, że poczekałaś.
- Obiecałam - wyjaśniła dość obojętnie.
- Mam coś dla ciebie - oznajmił i sięgnął do wewnętrznej kieszeni marynarki. - To
moje przeprosiny.
Emily rzuciła okiem na dokument. Był to akt notarialny zakupu domu, który tak [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • cyklista.xlx.pl
  • Cytat

    Do wzniosłych (rzeczy) poprzez (rzeczy) trudne (ciasne). (Ad augusta per angusta). (Ad augusta per angusta)

    Meta