pdf > ebook > pobieranie > do ÂściÂągnięcia > download

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

zostanie opowiedziana jutro w Klubie. Zgoda?
- Bardzo dobrze - pochwalił doktor - a pozostałym możesz powiedzieć, że wydamy
kiedyś drugi tom  Opowiadań z Klubu Szczurów i Myszy . W nim zamieścimy wszystkie ich
opowiadania.
Gdyśmy z doktorem następnego wieczoru zajęli nasze miejsca w sali posiedzeń,
ujrzeliśmy ze zdziwieniem, że ani jeden z członków, których poprzedniego wieczoru
wymieniła przewodnicząca, nie został wybrany do opowiadania piątej historii. Zamiast nich
podniosła się mysz, której nikt z nas nie zauważył ani o niej nie słyszał, i została nam
wszystkim przedstawiona jako Mysz Stajenna.
- Według mnie historia jej jest daleko ciekawsza od tamtych - szepnęła mi biała mysz do
ucha. - Musimy dbać o urozmaicenie w naszej książce. Poza tym tamte dziewięć myszy były
zazdrosne wzajemnie o siebie. Postanowiłam więc zaprosić zupełnie nowego członka.
Mysz Stajenna była małym, delikatnym i nieco nieśmiałym stworzeniem. Na początku
przemówienia proszono ją kilkakrotnie o głośniejsze opowiadanie, gdyż wielu słuchaczy
siedzących daleko od niej nic nie słyszało.
- Moje opowiadanie dotyczy głównie mego pierwszego małżonka Korki - zaczęła. - Był
to najlekkomyślniejszy mąż, jakiego sobie można wyobrazić, mimo że serce miał dobre.
Głównie z jego winy zamieszkałam w stajni, gdyż uważałam, że stajnia jest dla niego
najodpowiedniejszym miejscem pobytu. Sądziłam, że tam najpewniej uniknie nieszczęść i
zasadzek, w które tak łatwo wpaść. W stajniach myszy zazwyczaj przebywają w doskonałych
warunkach.
Ale mój małżonek znajdował i w stajni mnóstwo sposobności, aby siebie narażać na
kłopoty, a mnie pogrążać w śmiertelnym strachu. Pewnego dnia znalazł w kącie stajni wielką
sikawkę ogrodową. Uważał to za doskonały dowcip, żeby wejść do środka i biegać tam i z
powrotem, jak gdyby sikawka była tunelem albo czymś w rodzaju kolejki linowej. Było z niego
istne dziecko i teraz dopiero widzę, że nigdy właściwie nie dorósł. Gdy więc się tak bawił
radośnie bieganiem w gumowej rurze, przyszedł stajenny i odkręcił kurek, aby wyszorować
podłogę stajni. Gwałtowny strumień-wody wypchnął mego małżonka z sikawki jak kulę z
armaty. Jego kolejka górska dostarczyła mu o wiele rozkoszniejszej jazdy, niż się tego
spodziewał. Przypadkowo chłopiec stajenny, który wypuścił pierwszy strumień wody,
skierował gumowego węża na podwórze. Nagle zobaczyłam mego Korki, jak na pół zatopiony
i łapiący powietrze wylatywał ponad dach chlewu. Wylądował po drugiej stronie w korycie
świńskim i mało co - zanim się wygramolił w bezpieczne miejsce - nie został pożarty przez
ogromną maciorę, która wzięła go za pływającą marchewkę.
Często przychodziło mi na myśl, że mój lekkomyślny małżonek po prostu dla jakiejś
diabelskiej uciechy naraża się na niebezpieczeństwo. Jednak ani to, ani inne przykre
doświadczenia nie nauczyły go rozumu. Pozostaje dla mnie zagadką, że nie zginął już w
pierwszym roku życia.
Pewnego dnia o mały włos byłby zginął - gdybym mu nie przyszła z pomocą, i
prawdopodobnie nastąpiłby koniec jego awanturniczego życia. Na podwórzu przed stajnią
przebywała stara sroka. Korki nie znosił jej. Muszę przyznać, że i ja uważałam ją za
nieprzyjaznego, mrukliwego, skąpego ptaka. Miała punkt obserwacyjny na dachu stajni i gdy
tylko gospodyni wysypywała jakieś okruchy, rzucała się na nie, zanim pomyśleliśmy, aby się
do nich zbliżyć. A gdy przypadkiem udało nam się podejść pierwszym, odpędzała nas z
wściekłością swym wielkim, nożycowatym dziobem. Mogło być nie wiem ile jadła, wszystko
pożerała, nic dla nas nie zostawiając. Największe szczury bały się tej sroki, gdyż była
grozniejsza od najbardziej wojowniczego koguta. Nawet kot zmykał przed nią. Usiłował
wprawdzie atakować ją znienacka, ale nigdy nie wdałby się w otwartą walkę z tym strasznym
stworzeniem.
Skutek był taki, że sroka - nazywaliśmy ją Czarownicą - stała się wyrzutkiem wśród
mieszkańców podwórka. Wiedziała o tym. Była przez wszystkich znienawidzona.
Pewnego dnia przyszedł do mnie Korki, rozpromieniony, z mnóstwem nowin.
 Czy już wiesz? - wołał. - Znasz przecież tego nowego rudowłosego, zezowatego
chłopca stajennego? Więc wyobraz sobie, przygotowuje sidła, aby w nie i złapać Czarownicę.
Sam widziałem .
 Ach - powiedziałam - nie przejmuj się tym tak bardzo, nie złapie jej z pewnością. Ten
ptak zna wszystkie sidła, jakie kiedykolwiek zostały wynalezione
Mimo to Korki nie tracił nadziei. Spędzał godziny i dnie na przyglądaniu się
rudowłosemu chłopcu, który robił próby złapania sroki. Najpierw brał sito i sznur i zawieszał
na nim kawał surowego mięsa na przynętę. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • cyklista.xlx.pl
  • Cytat

    Do wzniosłych (rzeczy) poprzez (rzeczy) trudne (ciasne). (Ad augusta per angusta). (Ad augusta per angusta)

    Meta