[ Pobierz całość w formacie PDF ]
ki, poniewa¿ gdybym odeszÅ‚a, wyrósÅ‚byS na takiego drania jak ten
twój ojciec z brzuchem wielkim od piwa.
A przyjaciele? Jacy przyjaciele mogli siê zjawiæ, gdy dobry ta-
tuS piÅ‚ wódê i biÅ‚ pasem ka¿dego, kogo tylko zÅ‚apaÅ‚?
Czytam. To wÅ‚aSnie robiê. Ksi¹¿ê i ¿ebrak, Jankes na dworze
króla Artura, Duma i uprzedzenie. Rwiaty w Swiatach, wszystkie ta-
kie Sliczne, eleganckie i zabawne jak diabli.
Przyjaciele Rodziny& Mo¿e warto spróbowaæ.
Hiram dotarÅ‚ do windy i zjechaÅ‚ osiemnaScie piêter w dół, na
poziom rozrywkowy. Przyjaciół Rodziny znalazł w całkiem sporym
pomieszczeniu z alkoholem po jednej stronie i z wod¹ sodow¹ po
drugiej. ZdziwiÅ‚ siê, ¿e powróciÅ‚a nazwa woda sodowa . PodszedÅ‚
do stoÅ‚u i poprosiÅ‚ kobietê o coca-colê.
Ile fili¿anek kawy dziS pan wypiÅ‚? spytaÅ‚a.
Trzy.
Przykro mi, ale nie mogê panu podaæ napoju z kofein¹. Mogê
zaproponowaæ sprite a?
Nie mo¿e pani odparÅ‚ Hiram, zaciskaj¹c zêby. Za bardzo
nas niañcz¹.
Tak samo uwa¿am odezwaÅ‚a siê kobieta ze sprite em w rêku.
Chroni¹ nas, chroni¹ i chroni¹, i na co to wszystko? Ludzie i tak
umieraj¹.
74
PodejrzewaÅ‚em to odparÅ‚ Hiram, uSmiechaj¹c siê z wysiÅ‚-
kiem. Nie byÅ‚ pewien, czy jego ¿art wyda siê zabawny, czy tylko
sarkastyczny. Chyba zabawny. Kobieta rozeSmiaÅ‚a siê.
Zabawny pan jest powiedziaÅ‚a. Czym siê pan zajmuje?
ByÅ‚em kiedyS wykÅ‚adowc¹ literatury w Princeton.
Ale jak mo¿e pan mieszkaæ tutaj i pracowaæ tam?
Wzruszył ramionami.
Nie pracujê tam. PowiedziaÅ‚em: byÅ‚em. Kiedy wprowadzili te
nowe wykÅ‚ady przez telewizjê, miaÅ‚em za maÅ‚o studentów. Nie je-
stem osobowoSci¹ telewizyjn¹.
Niewielu z nas jest odpowiedziaÅ‚a z m¹dr¹ min¹. KiwnêÅ‚a
gÅ‚ow¹ i uSmiechnêÅ‚a siê. Och, têskniê za dawnymi czasami. Kiedy
brzydcy mê¿czyxni, tacy jak David Brinkley, mogli czytaæ wiado-
moSci.
Pamiêta pani Brinkleya?
Szczerze mówi¹c, nie odparÅ‚a ze Smiechem. Matka mi o nim
opowiadała.
Hiram przyjrzaÅ‚ siê jej z uznaniem. Nos niezbyt prosty, rzeczy-
wiScie, ale to chyba jedyne, co by jej przeszkadzało w telewizji. Miły
gÅ‚os. £adna twarz. CiaÅ‚o.
PoÅ‚o¿yÅ‚a dÅ‚oñ na jego udzie.
Co dzisiaj robisz? spytała.
Ogl¹dam telewizjê skrzywiÅ‚ siê.
Naprawdê? A co masz?
Sarê Wynn.
PisnêÅ‚a z radoSci.
To cudownie! Musimy byæ pokrewnymi duszami! Ja te¿ mam
Sarê Wynn!
Hiram spróbowaÅ‚ siê uSmiechn¹æ.
Czy mogê wst¹piæ do twojego mieszkania?
SygnaÅ‚ zagro¿enia. DÅ‚oñ na udzie. Zaproszenie do mieszkania.
Seks.
Nie.
Dlaczego nie?
Hiram przypomniaÅ‚ sobie, ¿e aby pozbyæ siê telewizji, musi
wykazaæ, ¿e nie jest samotny. A uÅ‚o¿enie sobie ¿ycia seksualnego&
to znaczy rozpoczêcie ¿ycia seksualnego, na pewno pozwoli na zmia-
nê tych przeklêtych profili.
Chodxmy powiedziaÅ‚ i bez wiêkszych ceregieli zostawiÅ‚ Przy-
jaciół Rodziny.
75
W mieszkaniu natychmiast zdjêÅ‚a buty, bluzkê i usiadÅ‚a na sta-
romodnej sofie przed telewizorem.
Ojej powiedziaÅ‚a. Tyle ksi¹¿ek. Naprawdê jesteS profeso-
rem, co?
Owszem przyznaÅ‚, wyczuwaj¹c, ¿e nastêpny ruch nale¿y do
niego. Tyle ¿e nie miaÅ‚ pojêcia, co wÅ‚aSciwie powinien zrobiæ.
PrzypomniaÅ‚ sobie swoj¹ jedyn¹ niezrêczn¹ próbê seksu, kiedy
miaÅ‚ (ile) trzynaScie? (nie) czternaScie lat, a dziewczyna piêtnaScie
i robiÅ‚a to dla kawaÅ‚u. PoszÅ‚a z nim wzdÅ‚u¿ koryta strumienia (wtedy
byÅ‚y jeszcze strumienie i otwarty teren), nagle zatrzymaÅ‚a siê i od-
piêÅ‚a mu spodnie (wtedy byÅ‚y jeszcze zamki bÅ‚yskawiczne), ale skoñ-
czyÅ‚, zanim ona jeszcze porz¹dnie zaczêÅ‚a. Wiêc zrezygnowaÅ‚a nie-
chêtnie, zabraÅ‚a jego spodnie i uciekÅ‚a. MiaÅ‚a na imiê Diana. WróciÅ‚
do domu bez spodni i nie potrafiÅ‚ sensownie wyjaSniæ tego matce.
Matka przyjêÅ‚a go ze wzgard¹ i przez dÅ‚ugie lata powracaÅ‚a do tego
tematu, powtarzaj¹c, ¿e mê¿czyzna zawsze pozostaje mê¿czyzn¹
i choæby nie wiadomo jak go traktowaæ, zale¿y mu tylko na jednym,
a o biedn¹ dziewczynê w ogóle nie dba. Ale Hiram przyzwyczaiÅ‚ siê
do takich rozmów i słowa spływały po nim jak woda. Wspominał
tylko nieopanowane dr¿enie ciaÅ‚a, ekstazê, a potem wyraz niesmaku
na twarzy dziewczyny. PomySlaÅ‚, ¿e to dlatego& mniejsza z tym.
Mniejsza z tym, wiêcej o tym nie bêdê mySlaÅ‚.
No chodx powiedziała kobieta.
Jak ci na imiê? zapytaÅ‚ Hiram.
Spojrzała w sufit.
Agnes, na miÅ‚oSæ bosk¹. No chodx.
PomySlaÅ‚, ¿e zdjêcie koszuli mo¿e byæ niezÅ‚ym pocz¹tkiem. Przy-
gl¹daÅ‚a mu siê przez chwilê, a potem próbowaÅ‚a pomóc.
Nie powiedział.
Co?
Nie dotykaj mnie.
Co z tob¹, na miÅ‚oSæ bosk¹? JesteS impotentem?
Nie. Wcale nie. Po prostu go to nie interesuje. A co, nie wolno?
PosÅ‚uchaj: nie mam ochoty na zabawê z psycholem. Mam inne
sprawy do zaÅ‚atwienia. Biorê stówê za numer. Standardowy, jasne?
Standardowe co? Hiram pokiwaÅ‚ gÅ‚ow¹, poniewa¿ nie SmiaÅ‚ spy-
taæ, o czym ona mówi.
Ale ty najwyraxniej, Bóg wie w jaki sposób, chłopie, nie masz
pojêcia, co siê dzieje na Swiecie. DwadzieScia dolców. Wystarczy za
te dziesiêæ minut, które mi wyrwaÅ‚eS. Zgoda?
76
Nie mam dwudziestu dolców oSwiadczył Hiram.
Jej oczy spochmurniały.
Niech to licho porwie. Ale trafiÅ‚am. SÅ‚uchaj chÅ‚opie, nastêp-
nym razem, gdy zechcesz poderwaæ panienkê, najpierw siê zasta-
nów, co chcesz z ni¹ robiæ. Dobra?
ZabraÅ‚a buty i bluzkê, i wyszÅ‚a. Hiram zostaÅ‚ sam.
Nie, Teddy powiedziała Sara Wynn.
Ale jesteS mi potrzebna. Rozpaczliwie potrzebna zapewniał
Teddy na ekranie.
MinêÅ‚o dopiero kilka dni. Jak mogê iSæ do łó¿ka z innym mê¿-
czyzn¹ kilka dni po Smierci George a? Ledwie cztery dni temu, ra-
zem z& nie, Teddy. Proszê.
Wiêc kiedy? Jak dÅ‚ugo? Tak bardzo ciê kocham.
Rmiecie, uznaÅ‚a analityczna czêSæ umysÅ‚u Hirama, w oczywisty
sposób oparte na historii Penelopy. Bez w¹tpienia jej George, jej
Odyseusz powróci, cudownie o¿ywiony, gotów porwaæ j¹ znowu
w maÅ‚¿eñsk¹ rozkosz. Ale, jak na razie, s¹ zalotnicy: wystarczaj¹ca
ich liczba, ¿eby sprzedaæ piêtnaScie tysiêcy samochodów, sto tysiê-
cy pudeÅ‚ek podpasek i czterysta tysiêcy paczek ry¿owych chrupek.
Jednak nieanalityczna czêSæ mózgu zupeÅ‚nie nie przejmowaÅ‚a
siê Penelop¹. Nie wiedziaÅ‚ dlaczego, ale zaciskaÅ‚ i rozprostowywaÅ‚
palce. Nie wiedziaÅ‚, dlaczego caÅ‚y dr¿aÅ‚. Nie wiedziaÅ‚, dlaczego osu-
n¹Å‚ siê na kolana przy sofie, SciskaÅ‚ Zbrodniê i karê, a oczy próbo-
waÅ‚y pÅ‚akaæ, lecz nie potrafiÅ‚y.
Sara Wynn płakała.
Ale ona Å‚atwo pÅ‚acze, pomySlaÅ‚ Hiram. To nieuczciwe, ¿e ona
tak Å‚atwo potrafi pÅ‚akaæ. Tkaj len, Penelopo.
ZadzwoniÅ‚ budzik, ale Hiram ju¿ nie spaÅ‚. Przy łó¿ku telewizor
SpiewaÅ‚ o mydeÅ‚ku Dove z lanolin¹. Produkty siê nie zmieniaj¹, my-
SlaÅ‚ Hiram. Nigdy siê nie zmieniaj¹. Reklamowali Dove z lanolin¹
na takich maÅ‚ych straganach wokół krzy¿a, na którym Jezus wykrwa-
wiÅ‚ siê na Smieræ. ByÅ‚ tego pewien. Dla delikatnej skóry.
WstaÅ‚, ubraÅ‚ siê i usiÅ‚owaÅ‚ czytaæ, nie mog¹c sobie przypomnieæ,
co zdarzyÅ‚o siê zeszÅ‚ej nocy i dlaczego jest taki rozdra¿niony i ner-
wowy. Nie potrafiÅ‚. W koñcu postanowiÅ‚ wróciæ do Aryjczyka w biu-
rze Bell Television.
Pan Cloward powitał go Aryjczyk.
Jest pan psychiatr¹, prawda? spytaÅ‚ go Hiram.
77
Nie, panie Cloward, jestem przedstawicielem biura skarg po-
ziomu A6 w Bell Television. Co mogê dla pana zrobiæ?
Nie mogê ju¿ wytrzymaæ z Sar¹ Wynn odparÅ‚ Hiram.
To fatalnie. Mniej wiêcej za dwa tygodnie wszystko jej siê
zacznie lepiej ukÅ‚adaæ.
Wbrew sobie, Hiram miaÅ‚ ochotê spytaæ, co siê stanie. To nie-
uczciwe, ¿e ten nordycki nadczÅ‚owiek na dÅ‚ugie tygodnie przede mn¹
wie, co zrobi mała Sara. Zwalczył jednak to uczucie, zawstydzony,
¿e daÅ‚ siê wci¹gn¹æ gÅ‚upiej mydlance.
Proszê mi pomóc.
Jak mam panu pomóc?
Mo¿e pan zmieniæ moje ¿ycie. Mo¿e pan usun¹æ z mojego
mieszkania telewizor.
Ale¿ dlaczego, panie Cloward? spytaÅ‚ Aryjczyk. Prze-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]