pdf > ebook > pobieranie > do ÂściÂągnięcia > download

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

ilekroć tak robił, denerwowała się.
- Nie martw się - pocieszył ją. - Zajmę się tym.
Rzadko pokazywał tę swoją stronę, ale w takich przypadkach skłonna
była uwierzyć, że naprawdę coś dla niego znaczy.
- Ostatecznie to będzie mój problem.
- Masz większe problemy.
Pocałował ją, a ona odpowiedziała cichym jękiem. Przez cały tydzień
spali razem, ale po tym pierwszym poranku, kiedy się kochali, Evan całował ją
tylko na dobranoc. Laney popatrzyła mu w oczy i spytała szeptem:
- Większe problemy?
Objął ją ramionami i przyciągnął do siebie, a ona wyczuła przez spodnie
jego podniecenie. Zadrżała. Pragnęła go boleśnie. Przez cały tydzień rzucał jej
niespokojne spojrzenia, wdychał jej zapach, gdy wchodziła do pokoju,
reagował gwałtownie, gdy go mimochodem dotknęła. Zachowywał się jak
pantera, która czyha na dogodny moment, żeby dopaść ofiary. Problem w tym,
że i ona była gotowa, aby być panterą.
86
S
R
- Wiem, czego chcesz - szepnął jej do ucha. - Ja też tego chcę. Jesteś
zdrowa, Laney. Odżywiasz się dobrze, odpoczywasz. Jestem cierpliwy, ale
moja cierpliwość już się wyczerpuje.
Wsunął rękę pod jej spódnicę i pieścił palcami jej uda.
- Nie możemy. - Zastanawiała się, jakie wymyślić argumenty.
- Zrobimy to - odpowiedział zdecydowanie.
Wsunął rękę pod jej stringi.
- Och - jęknęła, z trudem się opanowując.
- Pragnę cię. Teraz.
- Ale jesteśmy w biurze. - Właściwie jedyne, co jej przemknęło przez
głowę, to myśl, że ktoś mógłby wejść.
- Ale my tu rządzimy.
Znów ją pogładził. Jego palce dały jej niewypowiedzianą rozkosz. Drugą
ręką trzymał ją za pośladki, jego usta znalazły się na jej, a język gładził jej
wargi, aż stała się wilgotna i gotowa, żeby go przyjąć.
- Na biurku? - spytał, oddychając ciężko. - Na podłodze? Na kanapie?
Gdzie wolisz, dziecino?
Odpowiedziała szeptem, z trudem łapiąc powietrze.
- Zamknij drzwi na klucz.
- Zamknąłem dziesięć minut temu.
Laney już nie zwracała uwagi na to, że wszystko zaplanował. Typowy
Evan.
- Dobry pomysł.
Rozpięła guziki jego koszuli, a on pomagał jej rozpinać swój pasek.
Poruszali rękami jak szaleni, żeby tylko prędzej się rozebrać. Gdzieś z tyłu
głowy pojawiła jej się myśl, żeby go ukarać i mu odmówić, ale nie była w
87
S
R
stanie zabrać im obojgu tej przyjemności, o której myśleli przez cały tydzień.
Jej mąż był zbyt napalony, żeby mogła mu się oprzeć.
- Od dzisiaj będę spoglądał na to biurko z czułością - parsknął Evan,
wyprowadzając ją z gabinetu na lunch.
- Cii! - szepnęła, rozglądając się, czy nikt nie słyszał. Dawno już nie
czuła się tak dobrze.
Jak zwykle seks z nim był rewelacyjny i ta dziedzina ich wspólnego życia
nie budziła żadnych zastrzeżeń. Problemem były wszystkie pozostałe.
Prześladowały ją słowa Prestona, że Evan był ostatnią osobą, która widziała jej
ojca żywego i nie wiadomo, co powiedział jej ojcu. Może już nigdy nie dowie
się prawdy? Może małżeństwo z Evanem było największym błędem jej życia?
Zjechali razem windą do garażu i Laney chciała już iść do swojego
samochodu, kiedy Evan schwycił ją za rękę.
- Pojedz ze mną - zaproponował.
Wyglądał już tak elegancko po tym szaleńczym seksie na jej biurku:
włosy przyczesane, krawat i marynarka równo ułożone. Ona miała wrażenie,
że sama wygląda jak psu z gardła wyjęta.
- Dokąd?
- Chcę ci coś pokazać.
- Myślałam, że właśnie pokazałeś.
- Dowcipnisia. - Roześmiał się od ucha do ucha i schwycił ją za rękę. -
Zrób sobie wolne na resztę dnia.
- Właśnie robię. - Spojrzała na zegarek. - Ale nie mogę go spędzić z tobą.
Mam tylko tyle czasu, żeby pojechać do domu, wziąć prysznic i się przebrać.
- Po co? - spytał.
Laney zawahała się. Spojrzał na nią i zaraz się domyślił.
- Masz wizytę u lekarza?
88
S
R
- Tak. I nie chcę się spóznić.
- Nie spóznisz się. Zawiozę cię.
Laney nie chciała, żeby dzisiaj z nią był. Za każdym razem, kiedy
pomyślała, że zdradziła ojca, wychodząc za Evana, wstrząsały nią dreszcze i
czuła wyrzuty sumienia.
- To nie jest konieczne - rzuciła przez ramię. Dogonił ją i schwycił za
ramię. - Nie zmuszaj mnie, Evanie.
- Hej - odezwał się, puszczając jej ramię. Jego rysy złagodniały. -
Chciałbym z tobą pojechać. To jest też moje dziecko.
Twarz Laney wykrzywił grymas. Spodziewała się żądania, autorytarnego
tonu, ale nie tej cichej prośby. Było to chyba najwięcej, co w jego wykonaniu
można było uznać za prośbę o pozwolenie.
Wzruszyła ramionami.
- Chyba mógłbyś poznać tego lekarza.
Wieczorem, gdy leżeli już w łóżku, Evan przytulił się do niej i położył
rękę na jej brzuchu.
- Nasz syn...
- Albo córka - dodała.
- Albo córka - powtórzył. - Jest zdrowy. - Usłyszała uśmiech i ulgę w
jego głosie.
- Pragnę tego dziecka, Evanie. Staram się dobrze odżywiać i
odpoczywać.
Odgarnął jej włosy, żeby pocałować ją w szyję.
- Z takim tętnem, sto pięćdziesiąt osiem uderzeń na minutę, nasze
dziecko na pewno czuje się doskonale.
- To było fascynujące usłyszeć to bicie serca, prawda? - Laney oparła
głowę na jego ramieniu i westchnęła.
89
S
R
Nigdy nie planowała, że tak szybko zostanie matką, ale teraz to nowe
życie, przedstawione na ultrasonografie, rozbudziło jej instynkt macierzyński.
Lekarz potwierdził, że poza jej mdłościami w pierwszym trymestrze ciąży
wszystko przebiega doskonale.
- Mmm. - Evan objął ją i przyciągnął jeszcze bliżej. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • cyklista.xlx.pl
  • Cytat

    Do wzniosłych (rzeczy) poprzez (rzeczy) trudne (ciasne). (Ad augusta per angusta). (Ad augusta per angusta)

    Meta