[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zagląda w kolejne fotografie: ojciec w koparce, na budowie.
Ojciec z matką nad morzem, na wycieczce. Ojciec z Joanną.
Joanna siedzi na kucyku, ma pomarańczowy płaszczyk i beret
w tym samym kolorze. Pamięta, że płaszczyk kosztował dużo,
matka protestowała, ale ojcu tak się w nim spodobała, że kupił
go, nie bacząc na dąsy matki.
Joanna była jego oczkiem w głowie. Był z niej dumny i
chwalił się nią wszędzie.
Tato, przyśnij mi się i powiedz, co robić.
Od rana pada. Joanna szykuje sobie śniadanie, gdy ktoś
stuka do drzwi. Nie czekając na zaproszenie, wtacza się do
środka Pawliniakowa.
- Dzień dobry, pani Wandziu! - Musiała pić przez
ostatnie dni, bo głos ma bełkotliwy wygląda koszmarnie,
potargana, spuchnięta, czerwonosina na twarzy. Dziś też już
zdążyła sobie chlapnąć, bo ma oddech długi na metr. Przystaje
na widok Joanny.
- Jest mamusia? - sepleni.
Małgorzata Cichalewska - Lato Joanny 62
- Nie ma, wyjechała.
- Bo ja chciałam pożyczyć pięć złotych. Oddam w
przyszłym tygodniu, jak przyjdą alimenty, słowo honoru.
- Ale ja nie mam.
- No oddam, naprawdę, pożycz, pani Wandusia zawsze
mi Pożycza.
Ja zawsze oddaję. Nie mam na chleb. A, i za mleko
zapłaciłabym trochę pózniej, co? Bo nie mam ani grosza, a
dzieciom muszę przecież dać jeść! - kończy już agresywnie.
Joanna chętnie powiedziałaby Pawliniakowej do słuchu.
Pieniądze na wino albo samo wino zawsze potrafi
skombinować, a na chleb nigdy nie ma.
- Pani Pawliniakowa, naprawdę nie mogę. Mama
zostawiła mi tylko wyliczone pieniądze na zakupy.
- Oj tam, nie możesz, nie przesadzaj. - Pawliniakowa
zataczając się, napiera na młodą sąsiadkę. Szybko nie wyjdzie z
domu.
Joanna wyciąga z portmonetki dwa złote.
- Co ja kupię za dwa złote? - denerwuje się
Pawliniakowa.
- Chleb - pada spokojna odpowiedz.
- No daj piątkę. - Kobieta jest uparta.
- Naprawdę więcej nie mogę. Nie mam.
- No to pożycz rower.
- Jest mi potrzebny, zaraz jadę z mlekiem.
- To przyjdę, jak wrócisz.
- Nie wracam. Jadę do lasu, na grzyby - Joanna wymyśla
odpowiedzi, by pozbyć się natrętnej sąsiadki. Dwa złote może
stracić, ale nie rower. Jeden już straciła matka. Pawliniakowa
pożyczyła, pojechała do Mazurkowa kupić wino i wróciła do
domu po trzech dniach. Bez roweru, za to z podbitym okiem.
Nie przeszkodziło jej to w tym, by nadal przychodzić
Małgorzata Cichalewska - Lato Joanny 63
tutaj: przynajmniej raz w tygodniu po pieniądze i trochę
rzadziej po rower, już nowy, który matka kupiła na raty żeby
mogła jakoś jezdzić do pracy, do Maniek.
Teraz wreszcie kapituluje. Bez słowa wychodzi z domu.
Na odchodne, już przy furtce, odwraca się do dziewczyny.
- Ale wiesz co, świnia z ciebie, Aśka, roweru żałujesz
koleżance! -
wykrzykuje i spluwa w jej stronę.
Joanna, zamiast wpaść w złość, śmieje się do samej
siebie. Szukam bratniej duszy w całym Jagiełkowie, a tu proszę,
nie wiedziałam, że pod bokiem mam taką koleżankę.
Mogłybyśmy razem jezdzić na wycieczki rowerowe.
Szykuje słoje z mlekiem i kurtkę przeciwdeszczową.
Najchętniej nie wychodziłaby dziś w ogóle z domu, bo nie
cierpi deszczu i wiatru, ale skrzydeł dodaje jej myśl, że pojedzie
do Kociołkowej, a potem do Tomasza. Nie widziała go trzy dni!
Może zaprosi ją na kawę podaną na pniu lipy?
Z Kociołkową poszło gładko, Joanna trafiła w czas
różańców. Teraz mozolnie przedziera się przez rozmytą drogę
do chaty Tomasza. Gdy jest tuż przed bramą, wytacza się na nią
znana dobrze furgonetka.
- Witaj! - Mężczyzna z nieodłącznym uśmiechem
wychyla się z auta.
- Miałem nadzieję, że zdążę podjechać do ciebie, zanim
wyjdziesz z domu w taki deszcz, ale widzę, że jesteś szybka.
Wsiadaj, wrzucę tylko rower do środka i podrzucę cię do domu.
Joanna natychmiast chowa się do kabiny samochodu.
- Jadę do wioski jakieś piętnaście kilometrów za Mazur-
kowem.
Nawet nie wiem dokładnie, co jest do kupienia, ale
podobno chodzi o sporą liczbę sprzętów domowych.
Zadzwoniła do mnie synowa gospodarza. On zbiera na budowę
Małgorzata Cichalewska - Lato Joanny 64
łazienki i potrzebny mu każdy grosz. A że moje wizytówki
gdzieś tu po okolicy wędrują od jakiegoś czasu, w końcu do
[ Pobierz całość w formacie PDF ]