[ Pobierz całość w formacie PDF ]
żaba chciała go wystraszyć, przybrała postać starodawnego szermierza... a Lucien Valery
wiedział, jak się posługiwać szpadą.
Matt próbował sobie przypomnieć, co mówił Francuz. Czy miał francuski akcent? Nie
pamiętał, był za bardzo skupiony na ostrzu wymierzonym w jego gardło i na rewolwerze
wycelowanym w jego głowę. Teraz miał przynajmniej kilku podejrzanych do rozpracowania.
Oraz nowy pomysł. Zerwał się z fotela i pobiegł do telefonu. Może uda mu się złapać
kapitana Wintersa, zanim ten wyjdzie z biura.
- Winters - odezwał się w słuchawce głos kapitana.
- Sir, tu znów Matt Hunter. Myślałem o tym programie-tajnym wejściu, który pan
znalazł. Jestem pewien, że pańscy ludzie rozebrali go na kawałki, żeby sprawdzić, jak działa.
Czy jakieś jego części wyglądały na - no, na zagraniczne?
- Wciąż upierasz się przy teorii, że ci kawalarze, to dzieci dyplomatów, co Hunter? -
Kapitan Winters był w zdecydowanie lepszym humorze, niż podczas ich ostatniej rozmowy. -
Cóż, pewnie rozczaruje cię to, co powiedzieli nasi specjaliści. Tajne wejście, które
znalezliśmy w programie irlandzkiej konferencji prasowej, zostało opracowane na bazie
taniego, dostępnego w każdym sklepie komputera przez kogoś, kto posługuje się raczej
prymitywnym oprogramowaniem. Nie wygląda to na robotę bogatego i uprzywilejowanego
dziecka dyplomaty, nie uważasz?
- Hmm, chyba nie - przyznał mu rację Matt.
- Nie. - Głos kapitana nie był już tak pogodny. - To oprogramowanie było równie
amerykańskie jak szarlotka mamusi.
10
Matt pożegnał się z kapitanem Wintersem i wrócił do swojego komputera. Czuł się,
jakby przed chwilą ziemia usunęła mu się spod nóg. Nawet gdyby kapitan Winters nie czepiał
się jego teorii i tak wiedział, że ma rację. W końcu to on wyśledził Cat Corrigan i udowodnił,
że ona jest w to zamieszana. Był prawie pewien, że Gerald Savage to drugi z zamaskowanych
wandali. No i miał kilku podejrzanych wśród ogromnej liczby dzieci dyplomatów
zamieszkałych na terenie Waszyngtonu. Dlaczego więc ta banda dzieciaków, która miała
świat u swoich stóp, popełniała przestępstwa posługując się tandetnymi programami? To nie
trzyma się kupy. Zamknął oczy i przywołał w myślach obraz osobliwej krainy czarów w
osobistej rzeczywistości wirtualnej Cat Corrigan. Całość pachniała dużymi pieniędzmi. Nie
wiedział za wiele na temat tego białego pokoju, w którym znalezli się wraz z Caitlin, żeby
spotkać się z pozostałymi członkami grupy. Natomiast maski, którymi się posługiwali w celu
ukrycia swojej tożsamości, zdecydowanie były kosztowne - robione na zamówienie, bardzo
drogie symulacje. Szkolni reporterzy, których wymyślił Matt, byli prymitywni w porównaniu
z tym, czego używali ci goście. Z drugiej strony, jego kreacje nie musiały się zmieniać w
superszermierza. To się po prostu nie trzyma kupy. Czy to tanie jak barszcz oprogramowanie
może być kolejną zasłoną dymną? Próbą powstrzymania potencjalnych śledczych od szukania
podejrzanych wśród bogatych dzieciaków? Zdaje się, że w przypadku kapitana Wintersa
sztuczka zadziałała. Winters szukał obecnie osoby amerykańskiego pochodzenia, pracującej
na przestarzałych systemach komputerowych. W takim razie człowiek, który opracowuje
oprogramowanie dla wirtualnych wandali, musi być niewiarygodnym geniuszem. On lub ona
musi być zdolny - rezygnując z najnowocześniejszej technologii-do tworzenia programów,
które są w stanie przechytrzyć najbardziej wyrafinowaną technologię, a do tego korzysta ze
sprzętu, który większość ludzi uznałaby za złom.
Poza tym nadal istniała możliwość, że ten domniemany Geniusz może udawać
biedaka. Członkowie grupy zawsze nosili megadrogie maski, kiedy robili swoje bandyckie
wypady do cudzych VR. Mowy nie ma, żeby ich symulacje z Camden Yards były robione
naprędce i tanim kosztem. Matt westchnął. Kolejną dobrą teorię można spuścić w toalecie.
Czy istnieje jakiś rozsądny powód, żeby posługiwać się czymś, co reszta rodaków uznałaby
za przestarzały sprzęt? Niektórzy Europejczycy mieli oszczędne podejście do urządzeń
mechanicznych. Matt przypomniał sobie, jak na zajęciach z programowania czytał o tym, że
pewne systemy operacyjne wciąż były wykorzystywane w europejskich komputerach, choć w
Stanach Zjednoczonych dawno uważano je za starocia. Może Giinter Mohler uczył się obsługi
komputera na takim przestarzałym systemie? Albo Drażko Mironovic? Matt wiedział, że na
Bałkanach znajdują się całe pokłady starego sprzętu. Różne siły pokojowe służące tam przez
dziesiątki lat zostawiły po sobie mnóstwo komputerów wojskowych. Wtedy jednak musiałby
założyć, że Giinter lub Drażko to kryptogeniusze komputerowi. Czy David Gray mógł ich
przegapić w swoich poszukiwaniach danych? Istniał tylko jeden sposób, żeby się o tym
przekonać. Matt wszedł do komputera i wysłał wiadomość do Davida:
Mam dwóch potencjalnych typków, którzy nie znają angielskiego. Chcę wiedzieć, jak
dobrze znają się na komputerach.
Dołączył plik, który przysłał mu Andy, i czekał, co na to powie David. Niedługo
potem komputer zapikał. Wiadomość od Davida była krótka:
Ci ze Slobodanii mają lekką paranoję, jeśli chodzi o system bezpieczeństwa sieci
komputerowej. A co do niemieckich komputerów, cóż, lepiej nie pytaj, jak trafił do twoich
rąk ten oto plik.
Matt zamrugał oczami, przeglądając strony przysłanego pliku. To wyglądało jak jakiś
[ Pobierz całość w formacie PDF ]