[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zadziwiające, gdyż arabskie i indyjskie dhau, które Portugalczycy widzieli, wydawały się mimo swej wielkości
bardzo prymitywnymi i niepewnymi środkami komunikacji morskiej. Pędzone wiatrem po morzu, chybotały się
niezgrabnie, nie mogły w ogóle lawirować, a zwrotność ich była o wiele mniejsza niż okrętów portugalskich.
Wydawało się cudem, że przy trochę choćby wzburzonym morzu nie rozpadały się. Mimo to jednak przebywały
rokrocznie setki leguas. Warunki meteorologiczne były zresztą także osobliwe. Pilot indyjski zapewniał, że w
ciągu obecnej podróży będzie wiał bezustannie miły, równomierny wiatr południowo-zachodni, który pędził już
od trzech tygodni armadę Portugalczyków; jednakże za kilka miesięcy zapanuje tu przez równie długi okres
czasu niezmienny wiatr północno- wschodni. Do Arabii i Afryki płynie się zatem głównie zimą, a do Indii z
reguły dopiero z nastaniem lata. Z tego powodu nietrudno przepowiedzieć szczęśliwą podróż.
Moallen miał zupełną rację. Przepowiednia ta była dla niego zresztą niezmiernie prosta, gdyż nigdy nic innego
nie widział. Niezliczone pokolenia żeglarzy rozwijały wczesnym latem żagle w drodze z Afryki do Indii, a
wracały z Indii jesienią. Już tysiąc pięćset lat przed naszą erą istniały w Afryce towary pochodzenia indyjskiego.
Ludziom tamtejszym owe obce wybrzeża, oddalone o tysiące kilometrów, były tak dobrze znane, że admirałowie
rzymscy, którzy na przełomie naszej ery pracowali nad ułożeniem locji dla drogi morskiej Egipt-Indie,
dowiedzieli się od nich wielu szczegółów. Tak na przykład w pewnej przekazanej nam locji znajdujemy
wzmiankę, że statek jest już blisko brzegów Indii, gdy napotka nagle wielkie ciągi wężów morskich. Wzmianka
ta miała duże znaczenie jeszcze w XVI wieku. Gdy w 1505 roku silna flota portugalska wypłynęła do Indii,
towarzyszyło jej kilka żaglowców kupieckich, wyposażonych przez augsburski dom Welserów. Jako ich
pełnomocnik płynął do Indii także Baltazar Sprenger. Opisując w swym dzienniku podróży zbliżanie się okrętu
do obcych wybrzeży podaje: przepływało tam w morzu obok okrętów wiele krabów i wężów"; jego
114
.. Ha
kolega Giovanni Empoli, który już w 1503 roku odbył podróż Ho Indii jako przedstawiciel północno-włoskich
wielkich firm handlowych, potwierdza to w następujących słowach:
Następnie widzieliśmy morze pełne wężów i to w tak olbrzymich ilościach, że nie ma na to słów. Węże te
są cienkie, długie i płyną z głową nad wodą. Ostatnią oznaką są czerwone raki, nie bardzo wielkie. Gdy
wszystkie te znaki wystąpią, wiemy, że jesteśmy blisko brzegów, w odległości około 70 leguas."
Była to prastara wiedza praktyczna, przechodząca przez tysiąclecia z ojca na syna; umożliwiła ona także
indyjskiemu pilotowi Vasco da Gamy prognozę przebiegu podróży. Podróż odbyła się też istotnie szybko i bez
przeszkód. 24 kwietnia eskadra podniosła kotwicę w Malindi, a już 20 maja okręty stały przy nabrzeżu w
Kalikut droga morska do Indii Wschodnich została dla Por-
116
tugalii zdobyta! Przyjęcie w Kalikut nie było, co prawda, zbyt życzliwe: zapowiadało ciężkie walki o indyjskie
posiadłości kolonialne. Tylko zręczności admirała należy przypisać, że udało mu się bez poważniejszych starć
wrócić do ojczyzny.
Vasco zabrał się do dzieła bardzo ostrożnie. Wyprawił łodzią jednego z przestępców i kazał mu wiosłować
do brzegu. Osobliwy przybysz dotarł szczęśliwie do nabrzeża; zaprowadzony do dzielnicy dla cudzoziemców,
spotkał tam dwóęh mauretańskich marynarzy z Tunisu, którzy widząc go zawołali płynnym dialektem kataloń-
skim: Pocałuj mnie gdzieś! Ki diabeł cię tu przywiódł?" To rubaszne pozdrowienie wszystkich kumplów spod
masztu i wszystkich piechurów świata przywróciło niewątpliwie zachwianą równowagę ducha nieborakowi,
który sam jak palec w zbójeckiej dzielnicy portowej nieznanego miasta stanął oko w oko z hordą dziko wyglą-
dających dokerów drawidzkich i nie czuł się chyba zbyt dobrze w swej skórze. Po tym pierwszym
niespodziewanym powitaniu nastąpiła dłuższa pogawędka, w toku której obaj marynarze mauretańscy
oświadczyli niedwuznacznie, że Portugalczycy są dla nich konkurencją i powinni się jak najszybciej stąd
wynieść.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]