[ Pobierz całość w formacie PDF ]
marzenie przyoblekło się w realny kształt? Nie zaprotesto
wała ani razu. Posłusznie czekała na dole. Nie usiłowała się
wyrywać i walczyć.
Zdjął jej buty i postawił je na nocnym stoliku. Nie prote-
87
TA NIEZNOZNA WIEDyMA
stowała. Leżała na plecach z rękami skrzyżowanymi na pier
siach i patrzyła na niego wielkimi oczami. Nie potrafiła po
ruszać zmysłowo całym ciałem, oblizywać ust czy trzepotać
rzęsami. Uśmiechnął się do niej łagodnie.
W tej chwili jednak usłyszeli odgłos samochodu na
podjezdzie i obydwoje zastygli, nasłuchując. Ich spojrzenia
spotkały się. Kto to mógł być?
Usłyszeli głosy. Mac. Boże drogi!
Carrie wyskoczyła z łóżka, chwytając w przelocie bu
ty, wybiegła z sypialni i popędziła na dół. Stefan pozostał
sam w pokoju. Spojrzał na łóżko, niedoszły ołtarz miło
ści, i serce ścisnęło mu się z żalu. Poprawił pościel, zdjął
szlafrok i spojrzał na swoje biedne ciało. Westchnął i zaczął
się ubierać.
Nikt chyba nie rozumie, jak ciężki jest los mężczyzny na
tym ponurym świecie.
Gdy Mac wszedł do domu, Carrie siedziała na krze
śle w salonie, przeglądając ilustrowane pismo Ogrody
i strumienie". Oddech miała nadal lekko przyśpieszony i nie
równy.
Mac wyczul napiętą atmosferę i domyślił się, co się stało.
Jak mógłby naprawić szkodę? A niech to!
Pozdrowił Carrie, wszedł do kuchni i nalał sobie szklankę
wody, chociaż wcale nie chciało mu się pić. Tylnymi drzwiami
wyszedł na werandę i zniknął za garażem. Ale było już za
pózno. Nie dało się zniwelować skutków jego niespodzie
wanego wtargnięcia.
Stefan słyszał wszystko z góry.
- To był Mac? - zawołał do Carrie ze szczytu schodów
ściszonym, ochrypłym głosem.
- Tak - odpowiedziała chłodno.
Najszybciej jak potrafił, skończył się ubierać. Zszedł ze
88 TA NIEZNOZNA WIEDyMA
schodów w czystej koszuli i odprowadził Carrie do samocho
du. Przed domem zatrzymał się i zawołał:
- Mac?
Nie było odpowiedzi.
Stefan wsiadł do auta i wycofał je powoli, jakby wcale mu
się nie śpieszyło. Nie przychodziło mu do głowy nic, co
mógłby powiedzieć, a jego pasażerka także milczała. Carrie
nie miała pojęcia, jak powinna się zachować. Z zażenowa
niem wyglądała przez okno.
Była także rozczarowana. Jakie to dziwne. Czuła się nie
zręcznie z mężczyzną, z którym przed chwilą omal nie poszła
do łóżka. Nie, nie chodziło tylko o seks; on chciał się z nią
naprawdę kochać.
Kochać? Spojrzała na niego przelotnie. Z nieprzeniknio
nym wyrazem twarzy wpatrywał się w drogę. Ruch był nie- ;
wielki. Ktoś zawołał do niego z chodnika. Stefan uniósł rękę ,
w geście pozdrowienia.
Carrie zdała sobie sprawę, jak bardzo Stefan był znany
i szanowany w całym Blink. A potem uświadomiła sobie
przerażenie Maca.
- Mac będzie się czuł strasznie głupio - powiedziała.
Stefan okazał zdziwienie. Przede wszystkim nie spo
dziewał się, że Carrie będzie w stanie odezwać się do niego
w tej krępującej sytuacji, a po drugie zaskoczyło go, że po
myślała o kimś innym, nie tylko o sobie. Zerknął na nią z uko
sa i odrzekł:
- Bardzo cię kocham. Może za bardzo.
- Zobaczymy - uśmiechnęła się.
Słowo zobaczymy" zabrzmiało w uszach Stefana jak po
tężny afrodyzjak. Jęknął z pożądania.
- Czy coś cię boli? - zaniepokoiła się Carrie.
- Boli - potwierdził.
- Co ci się stało?
TA NIEZNOZNA WIEDyMA 89
Znów spojrzał na nią przelotnie i odrzekł z wielką powagą:
- Ty mi się stałaś.
To wyznanie uszczęśliwiło Carrie do granic euforii.
Dotychczas nigdy jeszcze nie powiedział, że ją kocha. Chciał
jedynie ją rozebrać. Teraz przyznał, że ma do niej słabość. Nie
była to jeszcze miłość, jakiej pragnęła, ale dobre i to na po
czÄ…tek.
Ta świadomość przyniosła jej pewność siebie, jakiej dotąd
nigdy nie odczuwała. Uśmiechnęła się, a potem roześmiała
na głos.
- Co może być zabawne w takiej chwili? - mruknął Ste
fan kwaśno.
Zarumieniła się mocno, ale nie przestała się śmiać.
Stefan uśmiechnął się również i powiedział:
- Jestem w potrzebie, sfrustrowany i zniechęcony. Jeśli
przyszło ci do głowy coś śmiesznego, to powinnaś się tym ze
mną podzielić.
Ponieważ przed chwilą omal nie podzieliła się z nim sobą,
zaczęła się śmiać jeszcze głośniej.
- No, powiedz - nalegał Stefan. - Powiedz, co cię
śmieszy.
- Nie mogę. To byłby dla ciebie za duży szok. Nie znam
cię na tyle dobrze, by wiedzieć, czy mogę używać przy tobie
pewnych słów.
- Oczywiście, że możesz.
- Nie. Wyszłoby na to, że jestem... Naprawdę nie mogę.
Może kiedyś, innym razem.
Stefan zaciekawił się niezmiernie.
- Czyżbyś się śmiała ze mnie?
Oprzytomniała na tyle, by odpowiedzieć:
- Och nie, Stefanie, nie śmieję się z ciebie. Tylko z gry
słów. Przepraszam. Naprawdę nie mogę ci tego powiedzieć.
Spaliłabym się ze wstydu.
90 TA NIEZNOZNA WIEDyMA
Aaskawie dał jej wybór.
- Zapisz to sobie. Powiesz mi kiedy indziej. Bardzo jestem
ciekaw, co mogło cię tak rozbawić... akurat teraz.
- Mam to zapisać? - zawołała, zaskoczona. - A gdyby
ktoś to przeczytał? Musiałabym się wynieść z miasta!
Zwolnił, by móc się jej przyjrzeć.
- Czy ty masz perwersyjne poczucie humoru? - zapytał,
udając wstrząśniętego, ale jednocześnie uśmiechał się z roz
bawieniem.
- Chyba nie.
- Powiedz. Pozwól, niech ja to osądzę.
- Nie! - zawołała z oburzeniem. - Nie mogłabym tego
[ Pobierz całość w formacie PDF ]